Yvonne Woon – Piękni i Martwi

tłumaczenie: Ewa Skórska
tytuł oryginału: Dead and beautiful
wydawnictwo: AMBER
data wydania: 21 października 2010
liczba stron: 416
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction

Sięgnęłam po nią, mimo, że na początku mnie zniechęciła. W większości przypadków chyba początki są trochę sztywne (choć bywają wyjątki). Prawdę mówiąc mam nie do końca określone zdanie jeśli chodzi o tę właśnie książkę. Czy tematyka jest ciekawa? Czy jest coś co mnie zmyliło? Czy jest coś oryginalnego czy banalnego w treści? Podstawowe pytania. Są piękniejsi, doskonalsi, silniejsi. Nie muszą spać, jeść ani pić. Muszą tylko jedno: odnaleźć własną duszę. Wtedy wrócą do życia. Ale za straszliwą cenę…
Po tajemniczej śmierci rodziców siedemnastoletnia Renee zostaje wysłana do szkoły na drugim końcu Ameryki. W Akademii Gottfrieda wykłada się filozofię, historię zapomnianych cywilizacji i łacinę – martwy język. W łacinie najlepszy jest zagadkowy i piękny Dante. Od pierwszej chwili Renee wie, że są sobie przeznaczeni. Czemu więc Dante boi się ją pocałować? Akademia Gottfrieda ma też inne tajemnice. Powoli Renee odkrywa mroczną historię szkoły i z przerażającą jasnością uświadamia sobie najstraszliwszą prawdę: jej ukochany może się stać jej zabójcą.
No to po powyższym opisie mamy już nakreślony kierunek, w którym zmierza cała fabuła. Wracając do mojego drugiego pytania- tak jest coś co mnie zmyliło. Sięgając po tą książkę byłam przekonana (po tytule), że jest ona o wampirach. Jednak nie mogłam się bardziej mylić. Nie znalazłam tutaj wampirów, mimo, że opis pasuje także do tego typu istot. No i faktycznie jeden z bohaterów- Dante- nie jest osobą, która jest stuprocentowo żywa. Jestem jednym z nieumarłych. A skoro jest to love story więc znajduje osobę, przy której zaczyna coś czuć i to dosłownie. A tą oto osobą jest nasza główna bohaterka Renee. Jeśli przyjmiemy, że jest to romansidło to sprawdziło się nie najgorzej. Jest uczucie, są emocje, pojawia się problem na drodze. Jak sobie z nim poradzą? Czy przejdą próbę jaką stworzył im los? No tego dowiecie się sami. Jednak czytając miałam wrażenie, że mam deja vu. Całość przypominała mi książkę, którą miałam okazję czytać już wcześniej ( mowa o książce Wybrani autorstwa C. J Daugherty) i z tego co się zdążyłam zorientować nie tylko mi się ona z tą książką kojarzy. To takie trochę rozczarowujące ( smakuje jak odgrzewany kotlet). Jednak są też pozytywy. Sam pomysł nie jest zły, autorka nie poszła na łatwiznę i nie napisała o wampirach. Całość nieźle się komponuje i krok po kroku się akcja rozwija a my odkrywamy elementy układanki. Nie jest nudno, jest dynamiczność, trochę z kryminału i prywatne śledztwo Renee.
Yvonne Woon
Tylko dlaczego każdy wampir, nieumarły i cała reszta musi być taka nieskazitelna? Czemu są silniejsi? Chociaż to zrozumieć można. Jednak za każdym razem są piękniejsi i lepsi. No i przeważnie każdy taki facet zachowuje się systematycznie jak jego „kumple” z poprzednich książek? Wiem, wiem, musi być ładnie i trzeba wzdychać do nadludzkiego bohatera. Jednak to trochę takie już obcykane. Nie jest jednak źle. Znajdziemy tutaj trochę filozofii. Jednak pierwsza myśl która przychodzi mi na myśl to bliskie podobieństwo o którym pisałam wyżej. To trochę studzi mój zapał. Końcówka trochę uratowała sytuację, a mianowicie dynamiczna akcja w pokoju dyrektorki, która jest dość kontrowersyjna. Nie wiem jak ocenić tą propozycję. Bo jednak mnie zainteresowała trochę i nie rzuciłam jej w kąt. Czyta się ją też nie najgorzej. Dialogi są też dosyć dobre. Jest też tajemnica a to zawsze pozytyw. Zobaczymy jaka będzie druga część. Oczekiwania mam duże. Tutaj pozostaje mi dać połowę w całej skali i to ze względu na podobieństwo. Moja ocena to 5/10.

Komentarze

Popularne posty