John Green - Papierowe miasta
autor: John Green
tłumaczenie: Renata Biniek
tytuł oryginału: Paper Towns
wydawnictwo: Bukowy las
data wydania: 5 czerwca 2013
liczba stron: 400
kategoria: literatura młodzieżowa
Idę za ciosem…sięgam po kolejną książkę Greena i zatapiam się w lekturze. Papierowe miasta na pierwszy rzut oka, wyglądają na „dość obszerne”, jednak lektura nie zabrała mi zbyt wiele czasu. Moje „za ciosem” polega na tym, że niedawno również recenzowałam książkę tego autora. Niewątpliwie zostałam zaintrygowana jego twórczością i stylem jednak jest jeszcze coś…postanowiłam spożytkować mój prezent świąteczny od razu w styczniu. Tak też więc zrobiłam. Dzisiaj chcę Was zaprosić do zwiedzania owych papierowych miast. Czym one tak naprawdę są? Zwyczajnymi metaforami? Opuszczonymi, niedokończonymi osiedlami? A może miejscem na mapie, w którym nie ma nic, a stworzone zostały w celu ochrony praw autorskich? Moja odpowiedź brzmi: wszystkim po trochu.
Nastoletni Quentin Jacobsen spędza czas na adorowaniu z oddali żądnej przygód, zachwycającej Margo Roth Spiegelman. Więc kiedy pewnej nocy niegrzeczna Margo uchyla okno i, zakamuflowana jak ninja, wkracza na powrót w jego życie, wzywając go do udziału w tajemniczej i misternie zaplanowanej przez siebie kampanii odwetowej, Quentin oczywiście podąża za dziewczyną. Gdy ich całonocna wyprawa dobiega końca i nastaje nowy dzień, Quentin przychodzi do szkoły i dowiaduje się, że zagadkowa Margo w tajemniczych okolicznościach zniknęła. Chłopak wkrótce odkrywa, że Margo zostawiła pewne wskazówki i że zostawiła je dla niego. Podążając jej urywanym śladem, w miarę zbliżania się do celu Q odkrywa zupełnie inną Margo, niż ta, którą kochał i znał dotychczas.
Te jakże tajemnicze papierowe miasta, pobudzają wyobraźnię, pozwalają popuścić wyobraźnię i przenieść się do innego świata. Tego, w którym jest Quentin i Margo lub do własnego, w którym to my dyktujemy warunki i tworzymy własną historię. Podoba mi się tytuł, miejsca akcji a także metafora, która wycieka z samej nazwy. Tak filozoficznie mi się nasunęło… Fabuła jest ciekawa, dynamiczna i też trochę taka filozoficzna. Podoba mi się zabawa w detektywa i poszukiwanie ukrytych wiadomości, tropów, wskazówek. To prowadzi do działania, wywołuje impuls i wyciąga Quentina z jego codziennej rutyny i nudy, którą zresztą lubi. Jego życie nagle wypełnia się emocjami i myślami, dzięki czemu poszerza swoje własne granice i przeistacza się w innego człowieka. Autor daje nam możliwość poznania Margo na początku i na końcu książki. Staje się ona obsesją tego młodego chłopaka, jest pragnieniem, miłością czymś ulotnym, zagrożonym i niedostępnym. W całą sprawę wciąga swoich przyjaciół, którzy razem z nim wyruszają na poszukiwanie Margo. Czy ją znajdą? Jaka ona tak naprawdę jest?
„Nic nigdy nie zdarza się tak, jak to sobie wyobrażamy. [...] Z drugiej strony, jeśli sobie niczego nie wyobrażasz, nigdy nic się nie wydarza.”
Historia ta nie mówi tylko o miłości czy przyjaźni. Ona potwierdza fakt, że pozory mylą. A czasami najciekawszą rzeczą jest wyobraźnia. Po raz kolejny książka Johna Greena mnie wciągnęła, nasunęła pewne refleksje, pozwoliła się pośmiać przy niektórych dialogach i nie pozwoliła mi się nudzić. Od samego początku można poczuć swojski klimat i podążać za Q i Margo. Całość została napisana prostym językiem, co wpływa korzystnie na czytanie. Postacie zostały stworzone w ciekawy sposób, osobowości się ze sobą mieszają, co tylko nadaje kolorów całej historii. Oczywiście autor w to wszystko wplata to, co jest ważne dla nastolatków, porusza ważne dla nich tematy i dzięki temu daje im nie tylko rozrywkę, ale także swojego rodzaju lekcję. Każdy z nas ma czasami ochotę rzucić wszystko w diabły i odejść. Zostawić wszystko za sobą i uciec w nieznane. Odkryć coś nowego i zacząć od nowa. Odchodząc można poznać różne miejsca, osoby, ale przede wszystkim siebie. Jeśli macie ochotę na taką małą ucieczkę, jaką oferuje autor to zapraszam do przeczytania Papierowych miast. Książka nie tylko dla nastolatków!
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+2,9 cm)
"Papierowych miast" jeszcze nie czytałam, ale mam w planach. Uwielbiam Greena i jego książki :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że i ta książka Cię zainteresuje ;)
UsuńKilka razy miałam tę powieść w rękach podczas wizyty w bibliotece, ale nigdy się nie zdecydowałam. Chyba zrobiłam błąd :)
OdpowiedzUsuńZawsze można go nadrobić w późniejszym czasie ;)
UsuńMimo, że bardzo zawiodłam się na "19 razy Katherine", mam w planach "Papierowe miasta" :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze "19 razy Katherine", ale z tego co widzę to ma kiepskie opinie...
UsuńMam w planach od dłuższego czasu. Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto ;)
UsuńTa książka jest kolejnym przystankiem do poznania twórczości Greena. Już nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi w takim razie nic innego jak tylko polecić i życzyć przyjemnego czytania! ;)
UsuńZdecydowanie najlepsza książka Green'a
OdpowiedzUsuńwww.zakladkaa.blogspot.com
Faktycznie dobra, ja jednak mam słabość do GNW ;)
UsuńCzytałam tylko "Gwiazd naszych wina" ale mam w planach kolejne książki Greena. Może to będą właśnie Papierowe miasta?;)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze to dobry wybór;)
UsuńJa także lubię Greena, po proponowaną przez Ciebie z przyjemnością sięgnę:))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, mam nadzieje że się nie zawiedziesz ;)
UsuńU mnie książka jest w planach czytelniczych niestety bardzo odległych :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jak już wypadnie jej kolej, to cię zaintryguje i umili Ci czas ;)
UsuńBardzo się cieszę z twojej opinii. :D Mam zamiar już niedługo sięgnąć po tę książkę. Zaciekawiłaś mnie jeszcze bardziej. ^^
OdpowiedzUsuń~Księżycowa Pani
Cieszy mnie to;p Przyjemnej i ciekawej lektury życzę ;)
UsuńKsiążka czeka u mnie na półce, już niedługo planuję się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńTym bardziej cieszy mnie Twoja pozytywna opinia na jej temat :)
Pozdrawiam
Mam nadzieje, że Tobie też się spodoba ;)
UsuńNie przeczytałam jeszcze ani jednej książki pana "Zielonego". Jak chyba każdy, słyszałam o jego książkach (ile to było "hałasu" po ekranizacji jego książki GNW) i najbardziej spodobała mi się książka (po opisie) "Papierowe miasta", a po Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńSama dopiero niedawno odkryłam tego autora i moja przygoda zaczęła się właśnie od GNW ;p Mam nadzieje, że Ci się spodobają "Papierowe miasta" i cieszę się, że moja opinia cię zaintrygowała ;)
UsuńOd jakiegoś czasu na nią poluję :)
OdpowiedzUsuńMi Gwiazdor upolował ;p
UsuńMoja pierwsza książka Greena. Uwielbiam ją. Bardzo przy niej się uśmiałam. Ta historia z puszkowym mieczem jest przezabawna.
OdpowiedzUsuńMi się podobała akcja z różową koszulką ;p Chociaż to z mieczem też jest zabawne i w realu pewnie by było jeszcze zabawniej,szczególnie po przebudzeniu hehe
UsuńTę książkę muszę jeszcze zdobyć do swej kolekcji Greena, ale mm ogromną nadzieję, że się nie zawiodę;)
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieje, że się nie zawiedziesz...ja mam pozytywne zdanie, ale wiadomo każdy ma inny gust. Jeśli lubisz jego książki to nie powinnaś się rozczarować ;)
UsuńWszyscy czytają Greena, a ja jeszcze nie... To frustrujące ^^
OdpowiedzUsuńTo może czas zacząć? ;)
UsuńNie przekonam się do tego autora po niesmacznej przygodzie z Gwiazdami ;<
OdpowiedzUsuńA ja mam odwrotnie ;p
UsuńTej książki Greena nie czytałam, ale słyszałam, że ,,Papierowe miasta" to najlepsze jego dzieło, więc tym chętniej sięgnę po tę propozycję.
OdpowiedzUsuńTo prawda jest dobra, fabuła ciekawa i wciągająca, ja mam jednak słabość do "Gwiazd naszych wina" ;p
UsuńKocham tę książkę!
OdpowiedzUsuń;) Chyba lubisz Twórczość Greena co ?
UsuńJak dla mnie jest to najlepsza książka Greena . Ma wszystko ,czego oczekiwałam . Czytałaś "19 razy Katherine"?
OdpowiedzUsuńNie czytałam... jeszcze ;p
UsuńJakoś z Greenem mi nie po drodze, ale moja młodsza siostra go uwielbia ;)
OdpowiedzUsuńSporo osób lubi jego książki ;)
Usuń"Papierowych miast" akurat nie czytałam, ale po fenomenie "GNW" chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto ;)
UsuńKsiążkę mam, ale jeszcze jej nie czytałam, gdyż w pierwszej kolejności planuje poznać słynne Gwiazd naszych wina, a potem wezmę się za powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńJa mam do "Gwiazd naszych wina" jakiś sentyment ;p
UsuńZ przyjemnością przeczytałabym książkę Greya :3
OdpowiedzUsuńTfu tfu! Greena! !
Usuń(Myślałabym akurat o ekranizacji "50 twarzy Greya" - mój błąd)
;) Masz w planach obejrzeć ekranizację Greya? Ja nawet nie czytałam ;p A jeśli chodzi o książkę Greena to polecam! ;)
UsuńUwielbiam tą książkę :) Ma fantastycznych barwnych bohaterów, którzy sprawiają, że sama chciałabym być jedną z nich, niesamowicie wciągającą fabułę i do tego wspaniały styl autora... ah czego chcieć więcej :D
OdpowiedzUsuńOj, zazdroszczę, muszę kiedyś koniecznie przeczytać!
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać książek Greena. Wszyscy się nim zachwycają, uwielbiają, a ja nie mam odwagi sprawdzić, czy rzeczywiście warto. Boję się rozczarowania i stwierdzenia, że zmarnowałam czas. Myślę, że w pierwszej kolejności przeczytam Gwiazd Naszych Wina, a jak mi się spodoba, to sięgnę po resztę jego dzieł. :)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie do przeczytania. Od jakiegoś czasu chcę zapoznać się z tą powieścią, ale nie byłam do niej do końca przekonana (ah te sprzeczne recenzje), ale teraz już jestem pewna, że muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń