Morderstwo w pociągu - Kerry Greenwood
cykl: Zagadki kryminalne panny Fisher
wydawnictwo: Albatros
data wydania: 30 października 2015
liczba stron: 224
Całkiem przypadkiem odkryłam nową serię kryminałów i to w moim ulubionym stylu retro. Miałam okazję poznać nowe nazwisko w świecie detektywów – Fisher. Tylko, że tym razem detektyw jest kobietą, a jej imię to Phryne. Oczywiście kobiety, które bawią się w te klocki to żadna nowość w literaturze kryminalnej i to nawet retro. Znamy przecież chyba wszyscy miłośnicy tego gatunku, słynną Pannę Marple, którą stworzyła Agatha Christie. Nowością jest dla mnie tutaj cała ta seria oraz nazwisko autorki. Jakoś nigdy wcześniej nie wpadło mi ona w oko ani też ucho. Jednak już wiem, że to nadrobię i wtedy wszystkie Zagadki Kryminalne Panny Fisher będą moje i będą dumnie prezentować się na kolejnej białej półce. Zapewne nowej, bo już kończy mi się miejsce na obecnych. Ale do rzeczy!
Podróż pociągiem w latach 20-tych XX wieku nie należy do przyjemności. Można się nieźle poobijać, zmęczyć i nadenerwować. Trzeba być przygotowanym na całkiem nieeleganckie zachowania i nudne rozmowy ze starszymi paniami w kapeluszach, Ale zdarza się również, że cały wagon pasażerów zostaje uśpiony chloroformem. Nie mówiąc o tym, że niektórzy zostają… zamordowani. A to już stanowi pewne urozmaicenie. Nikt nie spodziewał się zabójczego towarzysza podróży. Nikt tez niczego nie widział i nikt nie ma pomysłu, co dokładnie mogło się stać i kiedy. Tylko starsza pani mogłaby coś powiedzieć na ten temat, ale niestety, to właśnie ona nie żyje. Zabójca źle się jednak przygotował do swojego zadania. Nie wziął pod uwagę, że wśród pasażerów będzie Phryne Fisher, najbardziej wyzwolona, pyskata i nieustraszona ze wszystkich australijskich detektywów! Panna Fisher, i jej niezawodna beretta kaliber .32 i pokojówka Dot dołożą wszelkich starań, aby mordercę spotkała zasłużona kara. A śledztwo poprowadzą z właściwą sobie elegancją, humorem i bezczelnością.
Faktycznie, morderstwo w pociągu to pewne urozmaicenie podróży, ale trochę oklepany temat, taki odgrzewany kotlet. Wszystkim od razu kojarzy się morderstwo w słynnym Orient Expressie, którym również przypadkowo podróżował słynny i znakomity detektyw Poirot. Mój mąż określił książkę Kerry Greenwood jako podróbę. A to za sprawą skojarzenia właśnie tych tytułów. Jednak coś w tym faktycznie jest. Zresztą mój luby ponownie powtórzył swoją opinię, gdy usłyszał, że znalazłam kolejne podobieństwo tylko, że tym razem do innego słynnego detektywa. Owym nowym tropem autorka nakierowała mnie na uwielbianego przeze mnie Sherlocka Holmesa, a to za sprawą adresu pod którym mieszka wspaniała pani detektyw – 221B Esplande, St Kilda (Sherlock mieszkał na Backer Street 221B). Mam rację? No chyba, że jestem tak zafiksowana Holmesem, co też może być prawdą. W każdym razie czytając dalej doszłam do wniosku, że jest to połączenie eleganckiego i zamożnego Poirota ze sprytnym, inteligentnym aczkolwiek czasem aroganckim i pewnym siebie Holmesem, który obraca się w różnym towarzystwie. Panna Fisher jest bogata, piękna, zadbana, ubiera się szykownie, ma różnych znajomych, jest pyskata, wyzwolona, odważna… Potrafi okazywać dobre serce sierotkom, jest zacięta i również potrafi się bać. Posiada sportowy samochód, którym sama jeździ jak rajdowiec i wplątuje się w romanse. Tu też moje skojarzenie z Poirotem (nie o romansach mowa, lecz o samochodach). On nie przepadał za nimi, a jego przyjaciel Arthur Hastings uwielbiał i fascynowały go wyścigi. W powieści Kerry Greenwood jest odwrotnie, to Dot nie lubi podróżować autem. Co jeszcze łączy słynnych męskich detektywów złotego wieku i pannę Fisher? Stan wolny. Romanse romansami, ale partnera na stałe nie ma. Na tym zakończę porównanie.
Akcja powieści toczy się w Australii. Na początku podróżujemy pociągiem, gdzie dochodzi do zagadkowej zbrodni. Z pociągu znika starsza pani, a podróżująca z nią córka, tak jak i reszta pasażerów została uśpiona. Jednak ciało matki zniknęło z przedziału. Zniknęło z pociągu. Znajduje się jakiś czas później, ileś kilometrów wstecz. Wszystko wygląda tak jakby staruszka spadła z nieba i coś ją stratowało. Gdzie ślady? Gdzie morderca? Zagadka robi się jeszcze ciekawsza, gdy nagle pojawia się samotna dziewczynka, która straciła pamięć. Czy obie sprawy mają coś ze sobą wspólnego? A może jedna naprowadzi na trop drugiej. Oczywiście panna Fisher wraz z policją postara się rozwiązać zagadkę, a w zasadzie dwie. Między czasie wda się w romans z pewnym młodym przystojniakiem.
Podsumowując „Morderstwo w pociągu” to kryminał w stylu retro. Główną bohaterką jest bogata i wyzwolona pani detektyw, która w tamtych czasach onieśmielała i intrygowała. Książka sama w sobie nie jest obszerna, czyta się szybko i przyjemnie. Niewątpliwie ma swój klimat, a sama panna Fisher wzbudza sympatię. Połączenie Holmesa z Poirotem w wydaniu żeńskim. Fabuła z pozoru banalna, jednak z czasem staje się ciekawiej. Nie zmieni to jednak faktu, że mordercę można dość łatwo wytropić, a także jego motyw, tak więc tutaj nie ma co spodziewać się jakiegoś zaskoczenia. Nie ma też jakiegoś błądzenia w zagadkach, ani spektakularnego połączenia faktów na końcu jak to miał w zwyczaju robić Holmes czy też Poirot. Z jednej strony trochę to zawodzi bo uwielbiam ten moment, gdy detektyw mądrala uświadamia wszystkich w tym czytelnika jak doszedł do rozwiązania. Mam wrażenie, że pani detektyw zbyt mało angażuje się w akcję i ma od tego ludzi. Jednak całość jest smaczna, taka trochę bardziej kobieca i z pazurem. Lekka i przyjemna powieść kryminalna, która z pewnością umili czas. Jestem bardzo ciekawa innych części. Być może będą się różnić od tej i bardziej mnie zaskoczą zakończeniem. W każdym razie jeśli lubicie takie klimaty to polecam. Panna Fisher zaprasza do swojej willi i swojego kryminalnego świata.
To nie do końca moje klimaty, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
zapoczytalna.blogspot.com
Lubię kryminały, więc powyższy również z przyjemnością przeczytam!
OdpowiedzUsuń