Książę Mgły - Carlos Ruiz Zafón


wydawnictwo: Muza
cykl: Trylogia mgły (tom 1)
tytuł oryginału: El príncipe de la niebla
data wydania: 10 listopada 2010
liczba stron: 200

(...) czasem, niezwykle rzadko, może raz na milion, trafia się ktoś bardzo młody, kto pojmuje, że życie jest drogą, z której nie ma powrotu, i uznaje, że to gra nie dla niego.

Carlos Ruiz Zafon, nazwisko tego pisarza jest chyba znane każdemu miłośnikowi książek. Nawet jeśli taki Kowalski nie czytał ani jednej jego książki, to i tak wie o kogo chodzi. Swego czasu było głośno o jego powieści „Cień wiatru” i stąd też kojarzę jego nazwisko. Powiem więcej, ta książka znajduje się na mojej półce. Jednak - tu z żalem i wstydem oznajmiam – nie przeczytałam jej do tej pory. Stoi sobie tak od dłuższego czasu i czeka na swoją kolei. Zawsze były inne książki pod ręką, egzemplarze recenzenckie itp. Zapewne dalej byłabym w tyle z twórczością autora , gdyby nie to, że teraz mieszkam praktycznie w szpitalu, a moją jedyną ucieczką od problemów są książki. Teraz przydają się nawet bardziej niż kiedyś. Mąż co chwilę funduje niespodzianki i dostaje od niego książki. Na jednym z takich stosików znalazłam właśnie powieści Zafona. Już miałam zabrać się za kolejny thriller, ale w ostatniej chwili stwierdziłam, że może dla odmiany przeczytam coś zupełnie innego i przy okazji poznam wreszcie coś pióra tego właśnie autora. Fartem trafiłam na jego debiutancką powieść, „Książę mgły”. Cieszy mnie to ogromnie, gdyż dowiem się jak tworzył od samego początku...można powiedzieć, że z czasem będę mogła porównać „jak rozwijał pisarskie skrzydła”. Tak więc w chwilach spokoju, gdy synek spał uciekałam do świata stworzonego przez Zafona. Ekspresowo zabrałam się za czytanie i równie ekspresowo skończyłam.
Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu niegdyś należącym do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego dowiadują się różnych ciekawostek o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają także dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każdą prośbę lub życzenie, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą. Musiało upłynąć wiele lat, by Max zdołał wreszcie zapomnieć owe letnie dni, podczas których odkrył, niemal przypadkiem, istnienie magii.
„Książę mgły” to jedna z czterech powieści autora, które zostały stworzone z myślą o młodzieży, jednak autor pisząc je miał nadzieję, że trafią także do starszych czytelników. Podobno chciał stworzyć taką książkę, którą sam chciałby pochłonąć będąc już staruszkiem. Czy mu się udało? Jeśli w tak zaawansowanym wieku ma się ochotę na lekką literaturę, wypełnioną magią, mroczną zagadką, która odbiega od monotonii życia codziennego to chyba tak. Od razu zostajemy wrzuceni do domu zegarmistrza, Maximilana Carvera. Jesteśmy świadkami jak ojciec informuje rodzinę o wyprowadzce, która ma odbyć się już następnego dnia. Od tego momentu akcja rusza, a my wyruszamy za rodziną do nowego miejsca. Do domku przy plaży, gdzie mieli wieść spokojne życie, z dala od wojny. Jednak to lato nie było spokojne, a nastoletni Max i jego siostra stoczyli własną bitwę z magią. W konsekwencji wydarzeń dzieci poznały co to zauroczenie, przyjaźń, niebezpieczeństwo i śmierć. Momentalnie zostały obdarte z dzieciństwa, a beztroskie lato zamieniło się w koszmar.

Spójrzmy na książkę oczami młodych czytelników. Niewinnie zaczynająca się fabuła, która nie przytłacza, a wręcz zachęca do czytania. Gabarytowo też nie jest obszerna, co też nie zniechęci dzieciaków, które rozpoczynają swoją przygodę z książkami, tym gatunkiem czy też twórczością autora. Akcja toczy się szybko i płynnie. Nie musimy długo czekać na rozwój wydarzeń, szybko wyczuwamy, że coś jest na rzeczy. Mamy napięcie, tajemnicę, rówieśników ( Max – 13 - latek, Alicja niedługo miała wkroczyć w „dorosłość” i najmłodsza Irina), dziwne wydarzenia, dreszczyk, mroczną otoczkę, a do tego wspomniane już czary. Nie może się obyć bez młodzieńczych emocji i gonitwy myśli. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem, a dzieciakom rodzice nie stają na drodze. Jak to zwykle bywa dzieciaki na pierwszym planie, a rodzice to tło.

Teraz nasz punkt widzenia, czyli dorosłych, którzy przeczytali niejedno i niejedno już widzieli (nie mówię o czarach, choć kto wie co kto z nas widział ;p). Przyjemna lektura, którą naprawdę szybko się czyta. Żadne tam wymyśle cuda na kiju, smaczny kąsek, z mrocznym klimatem i tajemnicą, którą chcą rozwikłać dzieciaki. Kluczem do zagadki jest latarnik, który nie chce wyjawić całej prawdy. Myślę, że dla nas mogłoby być więcej akcji, więcej stron i więcej tego dreszczyku. Jesteśmy chyba przyzwyczajeni do mocniejszego uderzenia i większego szoku. Tutaj mamy trochę okrojoną wersję, no ale wiadomo dzieciom nie zafunduje się mega mocnych wrażeń.

Podsumowując… „Książę mgły” narobił mi smaczku na inne książki autora. Miło spędziłam czas, oderwałam się od codzienności i przeniosłam się nie tylko do miasteczka rybackiego, ale również do dzieciństwa. Przez chwilę poczułam się jak te dzieci, które drążą temat, aby odkryć mroczny sekret. Jednak jest to wersja light jak na mój wiek. Jednak wiadomo, gdzieś tam w środku dzieckiem się jest zawsze i serce otwarte jest na magię, głosy, otwierające się szafy i dziwne zjawiska. Szczególnie smaczne są tajemnice. Po przeczytaniu człowiek przypomina sobie, że lepiej uważać na to, co komu się obiecuje. Ważne jest też to, że wystarczy moment i nagle życie się zmienia i wchodzimy na inny etap.

Komentarze

  1. Ja przeczytałam jedną powieść tego pisarza, jeszcze jedna od dawna stoi u mnie na półce, ale jakoś nie mam ochoty jeszcze jej czytać. Autor jeszcze nie trafia do mnie, może z czasem to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam, ale nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakbym tego oczekiwała. Na pewno sięgnę po jego twórczość dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wciąż mam przed sobą prozę Zafona, ale chyba zacznę od jego nieco obszerniejszych tytułów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem absolutną fanką Zafona...dla mnie to czysta magia. Uwielbiam taką prozę:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem fanką Zafona, największą na świecie. To co on wyprawia ze stylem pisania – magia. Bierz się za Cien Wiatru. Dlaczego? Bo ona jest MAGICZNA. Za każdym razem, kiedy sięgasz po Cień Wiatru, odnajdujesz tam jeszcze inne rzeczy. To niesamowite, ale tak jest, a czytałam tę książkę 4 razy.
    Jestem zachwycona jego opisami, tym jak prowadzi fabułę i tą mrocznością, która góruje nad powieściami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak już kiedyś wrócę do domu to od razu się biorę, chyba że mąż mi do szpitala przywiezie :-P

      Usuń
    2. Hej, potwierdzam z całą stanowczością, że warto sięgnąć po "Cień wiatru". A widząc jakie książki czytasz stawiam, że na pewno Ci się spodoba. Mnie urzekła ta książka po pierwsze piękną i magiczną historią, po drugie pięknym i malowniczym językiem! Kasia

      Usuń
  6. "Cień wiatru" wciąż mam w pamięci. Tej książki jeszcze nie przeczytałam, ale mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam jakieś dwa lata temu, ale już w sumie niewiele pamiętam z tej książki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty