Jeszcze jeden oddech - Paul Kalanithi
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
data wydania: 29 września 2016
liczba stron: 232
„Ciężka choroba nie zmienia życia, ona w jednej chwili całkowicie je niszczy. Nie czułem, że mam do czynienia z objawieniem, oślepiającym rozbłyskiem ukazującym To, Co Naprawdę Się Liczy – miałem raczej wrażenie, jakby ktoś zbombardował szlak, którym dotąd podróżowałem. Pozostawało mi jedynie znaleźć inną drogę.”
Dzisiaj zapraszam na recenzje książki, którą zastałam na swoim biurku po dość długiej nieobecności w domu. Byłam trochę zaskoczona i przyznam, że na pierwszy rzut oka poczułam pewien dystans. Stwierdziłam, że ostatnimi czasy mam zdecydowanie dosyć lekarzy, chorób, szpitali i myśli. Jednak zachętą były rekomendacje, które można znaleźć na okładce. Skoro jest to „mądra i niosąca nadzieję” książka to zapewne warto po nią sięgnąć. Zawsze staram się dawać literaturze, a szczególnie autorom szansę na przekonanie mnie do tego co mieli do powiedzenia. Tak było i tym razem. Jest to książka dosyć szczególna, gdyż samego autora nie ma już wśród żywych, a słowo pisane jest jego przesłaniem i śladem, który po sobie zostawił. Mierząc się z czasem, który wyznaczyła mu śmierć postanowił napisać tę oto książkę i tym samym spełnić swoje pragnienie.
Paul Kalanithi był jednym z najzdolniejszych amerykańskich neurochirurgów i ogromnym miłośnikiem poezji. W wieku 36 lat, po blisko 10-letniej pracy w charakterze neurochirurga i pod koniec wyczerpującej rezydentury, w momencie gdy Paulem zaczęły interesować się najważniejsze instytuty badawcze i najbardziej prestiżowe kliniki, młody lekarz usłyszał diagnozę IV stadium raka płuc. W jednej chwili Paul zmienia się z lekarza ratującego życie w pacjenta, który sam podejmuje walkę z chorobą. I zaczyna pisać. Wytrwale, strona po stronie, niezależnie od trudności, jakie przynosiła postępująca choroba.
Każdego z nas czeka śmierć. Prędzej czy później umrzemy – jak i kiedy- to nie jest zależne od nas. My mamy to życie przeżyć po swojemu. Nie każdego dotknie rak, to oczywiste. Jednak ta owa tajemnicza śmierć zabierze każdego i na swoich warunkach. Nikt jej nie pokona. Można ją oczywiście czasem wywieźć w pole, wystawić do wiatru czy dać pstryczka w nos, jednak ostatecznie i tak wygra ona. O tym wiedział doskonale Paul Kalanithi, neurochirurg, ambitny i zdolny lekarz,człowiek walczący o swoje i w końcu pacjent, który mógł poznać swoją pracę z obu stron. Przy tym skonfrontował się ze śmiercią zarówno w pracy jak i na gruncie osobistym. Oswoił się z nią i zaakceptował fakt, że prędzej czy później po niego przyjdzie. Odważył się stawić jej czoło i stanąć z nią oko w oko, mając za plecami wsparcie swoich bliskich i kolegów po fachu.
"Nie da się osiągnąć absolutnej perfekcji, ale warto wierzyć, że człowiek nieustanie się do niej zbliża.”
„Jeszcze jeden oddech” to autentyczna opowieść o odważnej i rozsądnej walce z chorobą. Chorobą, która jak widać nie omija także lekarzy. To wyścig z czasem, by zostawić po sobie ślad – swoim najbliższym jak i nam – ludziom, czytelnikom – chorym i tym, którzy doświadczyli choroby bliskiej osoby. To fragment z życia ambitnego lekarza, męża, a także pacjenta. Paul Kalanithi chciał stworzyć coś, co ułatwi czytelnikowi zaakceptowanie własnej śmiertelności. Chciał dodać otuchy i odwagi, aby stawić jej czoło. Pewnego dnia do swojego przyjaciela napisał tak: „Jeśli chodzi o raka płuc, to nie ma w nim nic egzotycznego. Jest wystarczająco tragiczny, a zarazem łatwo go sobie wyobrazić. Dzięki temu czytelnik może wejść w moje buty, pochodzić w nich chwilę i stwierdzić: A więc tak to wygląda z tej perspektywy...Ale prędzej czy później wskoczę z powrotem we własne obuwie.” Czy mu się to udało? Myślę, że chyba tak. Trudno stwierdzić. Ja mniej więcej już wiem na czym ta choroba polega. Być może jeszcze większe znaczenie miałoby dla mnie przesłanie Paula kilka dobrych lat temu, gdy rodzinnie stawialiśmy czoło temu wrogowi. Jednak zgadzam się z tym, że książka ma w sobie sporą dawkę mądrości, miłości, akceptacji, odwagi i optymizmu. Można czerpać z niej siłę. Zarówno osoba dotknięta chorobą jak i bliscy chorego. W tej książce urzekła mnie prostota, ciepło i świadectwo miłości jakie z niej płynie. Można się wzruszyć i gdzieś tam w środku uśmiechnąć. Wiecie co? Czasem taka śmiertelna choroba może poprzestawiać tory, dzięki czemu relacje z kimś bliskim mogą się naprawić… Żona autora pokazuje, że miłość nie umiera wraz z kochanym przez nas człowiekiem i zostawia w nas coś ważnego. Czy warto sięgnąć po przesłanie, które zostawił w spadku po sobie Paul Kalanithi? Zdecydowanie tak. Myślę, że „zdrowy” czytelnik też wyciągnie z niej dużo korzyści, gdyż autor był człowiekiem niezwykle mądrym, a przy tym wnikliwym myślicielem poszukującym odpowiedzi na nurtujące go pytania. Z tego niezwykłego przesłania mogą skorzystać również osoby, które mają do czynienia z chorobami innymi niż rak…uniwersalna recepta na znalezienie siły do walki.
„- Czy możesz swobodnie oddychać, kiedy trzymam głowę na Twojej piersi?
- Tylko tak potrafię oddychać. „
Za książkę dziękuję wydawnictwu Literackie
Książkę zamierzam przeczytać, choć temat bolesny i trudny.
OdpowiedzUsuńTrudny temat, ale skoro jest potraktowany mądrze - zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńWczoraj obejrzałam "Wołyń" i powiem Ci, że śmierć na raka jakoś już mnie nie przeraża. Szczególnie, jak wiem, że niektórzy umierali od wyłupywanych oczów czy mieli przed śmiercią zdzieraną z siebie skórę... Tytuł książki zapisuję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książką by mną wstrząsnęła ...
OdpowiedzUsuńZastanowię się nad nią. Może jednak warto się przemóc?
OdpowiedzUsuńCzasami strach myśleć, jaką bombę w sobie nosi każdy z nas :) daję szansę tej książce :)
OdpowiedzUsuń