Antrakt - Rupert Smith
wydawnictwo: Muza
tytuł oryginału: Interlude
data wydania: 3 lutego 2016
liczba stron: 416
tytuł oryginału: Interlude
data wydania: 3 lutego 2016
liczba stron: 416
„Kiedy czyjeś całe życie jest fikcją, to nic nie można na to poradzić.”
Książka, którą dzisiaj prezentuję zaintrygowała mnie opisem. Skusiła obietnicą tajemnic i rodzinnych sekretów. Życia, które zostało zapamiętane tylko na kartkach papieru i pokryte grubą warstwą kurzu. Minionymi latami, zwanymi przeszłością, które miały wielki wpływ na późniejszą przyszłość. Z rozbudzoną ciekawością zabrałam się za „Antrakt”, autorstwa Ruperta Smitha, który w księgarniach pojawił się 3 lutego. Czy w trakcie czytania moja ciekawość została zaspokojona? Zdecydowanie tak.
Edward Barton był uważany za jednego z najpopularniejszych pisarzy dwudziestego wieku. Choć krytycy go nie doceniali, uwielbiali go czytelnicy, a na podstawie jego bestsellerowych powieści powstało kilka filmów. I nagle u szczytu sławy, po światowym sukcesie kolejnej książki i filmu zrealizowanego na jej podstawie, Edward wycofał się z życia publicznego i nigdy już niczego nie napisał. Zerwał też wszelkie kontakty z rodziną. Po śmierci Edwarda Bartona jego wnuczka Helen zostaje spadkobierczynią praw do całego dorobku literackiego. Dzienniki i niepublikowane maszynopisy, które odkrywa, pozwalają jej poznać prawdę o słynnym dziadku i wyjawić tajemnicę ciążącą na całej rodzinie – historię miłosną znacznie bardziej dramatyczną niż te, które Barton opisywał w swoich powieściach.
Wyobraźcie sobie… Macie dziadka, który jest pisarzem, bądź nim był zanim umarł. Na jego temat wiecie niewiele, rodzicie nie wspominają o dziejach rodzinnych, a z dziadkiem są lub byli skłóceni. Co wydaje się dziwne i zaczyna Was zastanawiać. A przecież Wy sami do tej pory jakoś dziadka nie odwiedzaliście. Gdzieś tam na półce leży zakurzony egzemplarz jego powieści z dedykacją i autografem, film nakręcony na podstawie powieści jest Wam dobrze znany. Nagle pod wpływem codziennej rutyny i znudzenia postanawiacie dowiedzieć się więcej na temat swojego dziadka, który był kiedyś uwielbiany przez czytelników, a od pewnego momentu wycofał się całkowicie z branży. Od tego momentu lawina wydarzeń ruszyła. Bohaterka książki Ruperta Smitha zrobiła to samo. Uświadomiła sobie, że w jej żyłach płynie krew artysty, którego życie owiane jest tajemnicą. Można powiedzieć, że jedno spotkanie z żyjącym jeszcze dziadkiem przypieczętowało krok w kierunku poznania prawdy. Ogień podsyciła również pewna znajomość i dziwne zachowanie rodziców. Nasza bohaterka postanawia rozdzielić fikcję od prawdy, chce znów przywrócić do „życia” słynnego Edwarda Bartona i tym samym zaspokoić swoją ciekawość. Czy znalazła to, czego szukała? Dokąd doprowadzą ją poszukiwania? Czy prawda oczyszcza i zaspokaja? A może prowadzi do piekła?
Autor w swojej książce zabiera nas na spacer po uliczkach Londynu, które zmieniają swą charakteryzację z okresu przedwojennego na wojenny i w końcu powojenny. Pozwala czytelnikowi wczuć się w klimat, uruchomić wyobraźnię i patrzeć na wszystko oczami Edwarda Bartona, którego życie określiłabym jako barwne. Bogate w pastele, szarości oraz ogniste kolory. Części, w których stajemy się cieniem najpierw młodego pisarza, a później dojrzałego mężczyzny są w formie jego zapisków. Mają charakter intymny, obrazowy i są bardzo ciekawe. Poznaje on smak okresu wojennego, braku pieniędzy, kiepskich stosunków z rodzicami, przyjaźni i dziwnych relacji z otaczającymi go ludźmi. Jest to proces odkrywania siebie, swojej seksualności oraz swojego talentu. Prawdy o tym, kim naprawdę jest Edward. Czytelnik wraz z wnuczką bohatera odkrywa stopniowo intymne i czasami szokujące sekrety z jego życia. Skoro już mowa o wnuczce słynnego pisarza to ona również przeżyje swoje… autor również skupił się na jej życiu, emocjach i wyborach. Zestawił przeszłość z teraźniejszością. A wszystko to w trzech częściach: przedtem, teraz, potem. Cała historia natomiast zmieściła się w osiemnastu rozdziałach podzielonych na narrację Helen, bądź tą z zapisków jej dziadka.
„Życie, […] to sztuka wykorzystywania możliwości. Musimy zadowalać się tym, co możemy dostać.”
Rupert Smith urodził się w Waszyngtonie w roku 1960, a dorastał w Surrey. Od roku 1978 mieszka w Londynie. Studiował Anglistykę na tamtejszym uniwersytecie, a następnie, w roku 1986, uzyskał tytuł doktora z historii teatru. Jako dziennikarz współpracował z takimi pismami, jak „The Guardian”, „The Independent on Sunday”, „The Times”, „The Los Angeles Times”. Jest autorem wielu powieści, zarówno pod własnym nazwiskiem, jak i pod pseudonimami James Lear i Rupert James.
„Antrakt” to opowieść o sekretach, które sięgają aż do czasów przedwojennych. Opowiada ona historię z wątkiem homoseksualizmu, który w tamtych czasach był wręcz karalny. Zakosztujemy dziwnych relacji międzyludzkich, wzlotów i upadków, namiętności i konsekwencji, jakie czasem trzeba ponieść. Romanse, zdrady, a także więzi oparte na czerpaniu korzyści. Miłość, nadzieja, złudne nadzieje, pustka i pozorne szczęście oraz co ważne, tajemnice, które z wielkim uporem zostają odkryte. Tylko czy wszystkie działania i impulsy były warte tej odkrytej prawdy? Ta książka to dowód na to, że życie potrafi zaskakiwać, tajemnice są jak puszka Pandory, a szczęście bywa czasami szyte nićmi iluzji. Czym jest prawda? Jaką cenę płaci się za miłość? Melancholia połączona z goryczą, kurz unoszący się nad ciekawością a to tego wszystkiego niebanalna historia doskonale opisana, nienużąca i interesująca do samego końca. Cenię sobie książki, które oferują nie tylko ciekawą historię, ale również pachnące melancholia, tajemnicami, przeszłością i obecną teraźniejszością, a co najważniejsze także to, jaki wpływ ma owa przeszłość na bohaterów, których mamy osadzonych w teraźniejszości.
„Antrakt” jak już wspomniałam, to duża dawka sekretów skrywanych przez trzy generacje pewnej angielskiej rodziny. Ja jestem bardzo zadowolona z lektury, czytałam i nie mogłam się oderwać. Zakosztowałam niezwykłej podróży po artystycznym świecie tamtych lat, w którym tak niewiele wystarczyło, aby wywołać skandal. Poznałam ciekawe postacie i odkryłam tajemnice. Teraz chcę polecić Wam książkę Ruperta Smitha, a szczególnie osobom, które tak jak ja cenią sobie taką literaturę. Myślę, że czas spędzony przy losach Edwarda nie będzie stratą czasu.
„Szczęście jest cudownym uczuciem w prawdziwym życiu, ale bardzo przeszkadza być artystą.”
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnctwu Muza
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Czytam opasłe tomiska
Uliczki Londynu, rodzinne tajemnice? To coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, bo widzę interesującą lekturę, która mogłaby mi się spodobać!
OdpowiedzUsuńChętnie się dowiem jakie tajemnice skrywa życiorys zapomnianego artysty i co z tym wszystkim ma wspólnego główna bohaterka. Lubię opowieści z dozą rodzinnych sekretów i pewnych niewyjaśnionych spraw, więc sądzę, że będę z lektury zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMoże być to ciekawa i intrygująca książka. Muszę się za nią koniecznie rozejrzeć. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała... świetna powieść. Jak dla mnie byłaby genialna gdyby nie Helen...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Czytałam już o tej książce i myślę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńGdy czytałam o tej książce w zapowiedziach, to szczerze nie byłam nią zainteresowana, ale po Twojej recenzji chyba mi się odmieniło ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zaintrygowała mnie ta książka i myślę, że mogłaby przypaść mi do gustu. Chętnie po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawą pozycją. Zaintrygowała mnie fabuła, gdyż moja 88 letnia babcia (urodziła się jedenaście lat prze II wojną światową) też piszę książkę, a raczej opisuje swoje wspomnienia. Więć mam jakiś sentyment do tego typu powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.kate-with-books.blogspot.com
Ja z początku sceptycznie podchodziłam do tej książki, gdyż nie wiedziałam czy mnie zainteresuje. Na szczęście już od pierwszych stron niesamowicie mnie wciągnęła. Co do nieodpisywania na komentarze, to niestety u mnie ostatnio ciężko z wolnym czasem, ale na Twojego bloga oczywiście zajrzę :)
UsuńSzkoda, że autor bloga nie odpisuje na komentarze...
OdpowiedzUsuń