Siostrzyczka - Raymond Chandler



cykl: Philip Marlowe (tom 5) | seria: Klasyka Kryminału
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
tłumaczenie: Dorota Pomadowska
tytuł oryginału: The Little Sister
data wydania: 14 czerwca 2010
liczba stron: 238

„Strach o dzień dzisiejszy – rzekł- zawsze przewyższa strach o jutro.”

Dawno już nie sięgałam po znaną mi doskonale Klasykę Kryminału… nadszedł jednak czas, aby przenieść się w tamte klimaty. Mam słabość do prywatnych detektywów, do otaczającego ich „niechlujstwa”, częstego naginania reguł, dedukcji i specyficznego klimatu ich biur. Do ich zagadkowych charakterów i uroku osobistego, który może być odbierany na różne sposoby. Tym razem mój wybór padł na „Siostrzyczkę” Raymonda Chandlera, książkę, która ma w sobie wszystko to, co uwielbiam w starych kryminałach i nie tylko.
Współczucie nie jest najlepszym doradcą, o czym przekonuje się prywatny detektyw Philip Marlowe. Gdy za śmieszną kwotę 20 dolarów zgadza się pomóc dziewczynie, która wynajmuje go, by odnalazł jej zaginionego brata, sam wpada w nie lada tarapaty. Niespodziewanie Marlowe zostaje wciągnięty w świat intryg wschodzącej gwiazdy kina, jej brata szantażysty, dwulicowych agentów, luksusowych prostytutek i przekupnych szefów wytwórni filmowych. W miarę rozwoju akcji Hollywood traci swój blask, napięcie rośnie, a trup ściele się gęsto.
Jak się zapewne domyślacie początek jest przewidywalny i zaczyna się standardowo. Klientka wynajmuje prywatnego detektywa, by coś dla niej zrobił. W tym wypadku ma on odnaleźć jej zaginionego brata. Zlecenie i podane fakty na pierwszy rzut oka nie są jakieś mega intrygujące, jednak sama postać klientki owszem. Tajemnicza, skromna, biedna i nietolerująca alkoholu. Podporządkowana mamusi, grzeczna kobietka, która przyjechała żeby odnaleźć brata. Sytuacja jest jeszcze bardziej dziwna – tajemnicza – śmieszna, gdy nie chce ona podać swojego adresu i najpierw dzwoni z butki telefonicznej, a dopiero później zjawia się w biurze. Marlowe podejmuje się wyzwania, jakim jest odnalezienie niejakiego Orrina, przez co dość często natrafia na trupy i sam popada w tarapaty. Otoczony nie tylko zimnymi nieboszczykami, ale również intrygującymi kobietami (każda zupełnie inna) brnie w tę sprawę dalej. Skoro już powiedziało się A to trzeba powiedzieć B. I to nie zależnie od zarobionej kwoty, zmęczenia czy zbliżającego się szaleństwa. Dokąd prowadzą tropy? Kto tak naprawdę morduje i dlaczego? Kto co ma do ukrycia? Z każdą chwilą sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Coraz więcej elementów układa się w jedną całość, a Hollywood nie jest aż takie czarujące jak się wydaje. Pieniądze, seks, podejrzane typy, szantaże oraz szpikulce do lodu, które zabijają i to dobitnie.

To, co mnie urzekło w tej powieści to postać samego detektywa oraz narracja pierwszoosobowa. Jest to facet, który potrafi gadać z przedmiotami, być dowcipny, zgorzkniały i na swój sposób czarujący. Typ, który ma w sobie coś nie mając tak naprawdę za wiele. Ogólnie facet chaos, którego nie da się nie lubić. Samotny, w obskurnym biurze, zarabiający raczej skromnie. Są to atuty, które mnie przyciągnęły, a raczej wciągnęły. Podobają mi się również postacie kobiece, które tak naprawdę mają dwa oblicza. Nie są całkiem przejrzyste i są z czytelnikiem aż do samego końca. Jeśli chodzi o samą fabułę, zagadkę, śledztwo i klimat to wszystkie te elementy są ze sobą idealnie połączone. Autor potrafi stworzyć napięcie, powietrze staje się ciężkie, a zagadka nie jest wcale taka prosta jak może się wydawać.

„Powiedzenie, że na widok jej twarzy zegar stanąłby jak wryty, byłoby dla niej zniewagą. Nawet galopujący koń stanąłby jak wryty.”

Raymond Thornton Chandler urodził się w 1888 roku w Chicago, ale w dzieciństwie wyemigrował z matką do Anglii. Do stanów powrócił dopiero w 1912 roku i osiadł w Los Angeles – mieście, które z ogromną maestrią odmalował w swoich powieściach. Jako pisarz zadebiutował w 1933 roku na łamach magazynu „Black Mask” opowiadaniem „Szantażyści nie strzelają”. W 1939 napisał „Głęboki sen”, w którym powołał do życia prywatnego detektywa Philipa Marlowe’a. Następnie powstały m.in. „Żegnaj laleczko”, „Wysokie okno”, „Tajemnica jeziora”, „Siostrzyczka” oraz – przyjęte owacyjnie przez krytykę- „Długie pożegnanie”. Ostatniej powieści „Tajemnice Poodle Springs” Chandler nie zdążył dokończyć. Zrobił to za niego Robert B. Parker, w 1989 roku, w czterdziestą rocznicę powstania rękopisu. Chandler zmarł w 1959 roku.

„Siostrzyczka” to jedna z kilku powieści tego autora i pierwsza, jaką miałam okazję przeczytać. Jednak postać tego detektywa tak mnie urzekła, że już planuję zakup kolejnych książek Raymonda Chandlera. Jeśli lubicie książki, które mają ciekawy klimat i akcję, a do tego lubicie prywatnych detektywów to powinna się Wam spodobać. Jednak moją propozycję kieruję do osób, które lubią kryminały w starym stylu, które potrafią delektować się tą atmosferą. Czytając tego typu książki należy pamiętać o tym, kiedy zostały one napisane i pozwolić się wciągnąć w wir wydarzeń. Ja tak zrobiłam i jestem zachwycona. Spędziłam kilka wieczorów w towarzystwie detektywa Philipa Marlowe’a, delektowałam się tym, co zaoferował mi autor i nie jeden raz się uśmiałam. Macie ochotę na coś w stylu retro? Jeśli tak to polecam!

„Gdyby emocje związane z uczuciem napięcia i zagrożenia nie wygrały z rozumem, nie byłoby prawdziwego dramatu.”

Książka bierze udział w wyzwaniu:
Kiedyś przeczytam

Komentarze

  1. Bardzo lubię tę kolekcję z klasyki kryminału - aczkolwiek na razie nie sięgam po inncyh twórców, póki mam jeszcze tyle Christie przed sobą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, muszę nadrobić braki :)
    Pozdrawiam
    http://ifeelonlyapathy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię klasyczne kryminały. Tego autora czytałam na razie tylko jeden.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tego autora. Myślę, że ta książka będzie odpowiednia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety to nie moja bajka :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Też lubię dawne historie o detektywach i niebezpiecznych kobietach, więc sądzę, że z twórczością Chandlera jak najbardziej będzie mi po drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od 1 stycznia Wyzwanie biblioteczne, prowadzone do tej pory przez Martę Kor, będzie pod moimi skrzydłami. Już teraz zapraszam do zapoznania się z zasadami Wyzwania - http://monweg.blog.onet.pl/wyzwanie-biblioteczne/, jak również zapraszam gorąco do uczestnictwa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty