Śmierć, zakon, jeż i demony - Kajetan Woźnikowski
wydawnictwo: K.W. Self Publishing
data wydania: 14 listopada 2015
liczba stron: 251
„Czy ona na coś czeka? Ludzie czekają, aż umrą, a na co czekać może śmierć?”
Okres przedświąteczny rozszalał się na dobre, a w moich rękach literatura kompletnie niepasująca do tego klimatu. Powiedziałabym, że z radosnymi świętami jest bardzo na bakier. Dzisiaj postanowiłam zaprezentować Wam kolejną książkę Kajetana Woźnikowskiego („Myślodsiewnik” miałam okazję recenzować rok temu również jakoś w podobnym czasie). Zaintrygowana poprzednią książką autora, postanowiłam skusić się na najnowsze jego dzieło. Tym bardziej, że zarówno okładka jak i tytuł wydają się kontrowersyjne i intrygująco mroczne.
„Śmierć, zakon, jeż i demony” to książka opowiadająca o losach postaci niemogących znaleźć swojego miejsca w tym chorym świecie. Bohaterowie postanawiają odmienić swoje życie, co pociągnie za sobą niesamowite przygody. Na swej drodze spotkają postaci z innych światów, dużo punków i metali, zakon fanatyków religijnych, a także jeża, który pojawia się zawsze w najmniej spodziewanym momencie.
Początek zaczyna się naprawdę ciekawie. Naszą narratorką jest Śmierć. Ładna, samotna dziewczyna, która żyje od zawsze, a rutyna ją wręcz morduje. Z każdym kolejnym dniem doskwiera jej coraz większa depresja. Poznajemy również chłopaka, który może bardzo zirytować. Jego postać szokuje, wkurza, ale od razu wiemy, że wpłynie on na rozwój wydarzeń. Owym bohaterem jest Marcin. Satanista, który pragnie nieśmiertelności i nienawidzi zarówno ludzi jak i zwierząt. Z czasem nasz worek postaci rośnie i wypełnia się coraz barwniejszymi osobistościami, a wydarzenia wplecione w szarą rzeczywistość są totalnie nierzeczywiste.
Pomieszanie z poplątaniem! Przyznam się, że takie myśli w pewnym momencie nawiedziły moją głowę. Czytałam i nie dowierzałam. Zastanawiałam się, co autor jeszcze mógł wymyślić, czym mnie zaskoczy, rozśmieszy, zdołuje, a co ocieknie nutką sarkazmu… Doczekałam się wszystkich tych rzeczy. Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłam, że książka nie jest wcale taka pokręcona jakby się mogło wydawać (w pewien sposób jest, ale jak najbardziej pozytywny). Jest mroczna, depresyjna, zabawna, melancholijna, ale również ciekawa i prosta w odbiorze. Autor stworzył fantastyczny świat wplątując w niego postacie znane zarówno z bajek jak i Biblii. Jesteście sobie wstanie wyobrazić Dziadka Mroza, Wróżkę Zębuszkę oraz Kupidyna w wersji zupełnie bardziej odjechanej niż tą, którą znacie? Mnie po lekturze tej książki już nic nie zdziwi… nawet gadające jeże. Chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki, w której spotkałabym się z narracją samej Śmierci. Zdarzały się Anioły jednak nigdy nie trafiłam na Śmierć, więc jest to ciekawe doświadczenie literackie. Autor wykazał się niewyobrażalną wyobraźnią i pewnego rodzaju ironią podczas tworzenia postaci.
Jest to opowieść o problemach z aklimatyzacją w różnych formach rzeczywistości. Nie zawsze to, czego tak bardzo pragniemy jest lepsze od tego, co mamy obecnie. Oczekiwania a rzeczywistość to zupełnie dwie różne rzeczy. W tej opowieści dogłębnie poznacie, czym jest niezadowolenie, rutyna, odrętwienie, walka dobra ze złem i poszukiwanie odpowiedzi.
"Śmierć, zakon, jeż i demony” to stosunkowo cieniutka książka zapakowana w mroczną okładkę, do której mam mieszane odczucia. Jak już pewnie wiecie, zaliczam się do wzrokowców i lubię nacieszyć oko ciekawym obrazem. W tym wypadku moje gusta nie zostały w całości zaspokojone. Jest mrocznie, kobietka z kosą również wpisuje się w klimat, a nawet pojawia się i słynny jeż. Jednak coś mnie razi, coś mi się w tym obrazie wydaje sztuczne. Za to z treścią jest już całkiem dobrze. Prostota przekazu, wszystko w idealnych proporcjach, nie ma wmuszania w czytelnika zbędnych opisów, treści czy też dialogów. Sam pomysł na fabułę jest również interesujący, a co ważne zrozumiały od początku do końca. Autor nie prowadzi gierek z czytelnikiem - mówi jasno i wyraźnie, o co mu chodzi. Ja dołożyłabym może trochę więcej grozy w wykonaniu, co niektórych uczestników zabawy, ale i tak nie jest źle. Klimat jest ciężki, specyficzny i pesymistyczny. Całą historię spowija pewien rodzaj szarości, ale inny by tutaj nie pasował. Na końcu książki możecie znaleźć listę utworów, którą autor wykorzystał w swojej powieści – jeśli ktoś lubi podobne klimaty to może przesłuchać i wczuć się w klimat. Podsumowując: jest to pozycja ciekawa i zarazem trochę szalona. Może nie każdemu przypadnie do gustu w okresie świątecznym, ale z pewnością warto ją mieć na uwadze. Polecam.
Za zapoznanie się z tą ciekawą historią dziękuję autorowi książki.
Brzmi ciekawie, ale w najbliższym czasie po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
ksiazki-mitchelii.blogspot.com
Nie są to moje klimaty, więc raczej się nie skuszę, ale wiem, komu mogłabym polecić :)
OdpowiedzUsuńwww.maialis.pl
Wydaje się być ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pierwszy raz o niej słyszę, ale chyba warto dać jej szansę :) Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
Jeszcze się zastanowię, bo lubię takie historie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Tytuł książki to w ogóle nie zachwyca :D
OdpowiedzUsuńNie jestem zbytnio przekonana do lektury, jednak coś mnie kusi. Dobre pytanie, co?
OdpowiedzUsuńHmm książka wydaje się dość nietypowa :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to pomieszanie z poplątaniem. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńBrzmi dosyć ciekawie, jednak jeszcze się zastanowię, czy na pewno po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie niestety do niej :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie moje klimaty :]
OdpowiedzUsuńNa pesymistyczne klimaty nie mam teraz ochoty, chociaż książka mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńTytuł jakiś taki nie odpowiedni dla moich gustów, ale wnętrze specjalnie nie zrażą, jak czytam :D może kiedyś...
OdpowiedzUsuń