Zapomniane niedziele – Valérie Perrin
„Staruszki
i staruszkowie nie mają nic do roboty, opowiadają więc o przeszłości jak nikt.
Nie trzeba już czytać książek i oglądać filmów. Wystarczą ich opowiadania”.
Czy można napisać emocjonalną, zaskakującą i mówiącą o
rzeczach ważnych powieść w prosty i nieprzerysowany sposób? Jak się okazuje
można i po raz kolejny udowodniła to w swojej książce Valérie Perrin. Zapomniane
niedziele to debiutancka powieść, która na naszym rynku wydawniczym
pojawiła się z kilkuletnim poślizgiem – we Francji premierę miała w 2015 roku.
Nie jest to pierwsza książka tej autorki, którą możecie znaleźć w księgarniach,
wcześniej ukazały się dwie inne: Życie Violette i Cudowne lata. Valérie Perrin zadebiutowała późno, ale jak sama twierdzi, wcale tego nie żałuje, bo na
wszystko w życiu musi przyjść odpowiednia pora. Żeby napisać taką historię trzeba
trochę na tym świecie przeżyć i sporo zrozumieć i jak widać opłacało się z tym
pisaniem poczekać, bo książka jest naprawdę świetna.
Zarys fabuły
Justine pracuje w domu spokojnej starości, lubi przebywać w towarzystwie starszych i wsłuchiwać się w ich opowieści. Najchętniej spisałaby każdą z nich, by ocalić je od zapomnienia. Młoda dziewczyna nie wie jeszcze, albo nie zauważa, że życie snuje jej własną historię, nie mniej dramatyczną, niż te usłyszane od swoich podopiecznych.
Helen Hel to ulubiona pensjonariuszka młodej Justine. To jej historię systematycznie i skrupulatnie spisywała w niebieskim zeszycie. Helene przeżyła miłość jak z książki czy filmu i teraz czeka na spotkanie z ukochanym.
To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, wcześniej
czytałam Cudowne lata i byłam zachwycona. Wiedziałam, że mogę brać w ciemno każdą
jej powieść, bo umie zaskakiwać i tworzyć dopracowane, klimatyczne, proste i
niebanalne historie. Absolutnie nic we wspomnianej powieści mnie nie
rozczarowało, wręcz przeciwnie – delektowałam się każdą stroną i żyłam życiem
bohaterów. Kwestią czasu było sięgnięcie po kolejny tytuł, do którego miałam
spore oczekiwania.
„[…]
jeśli się utraciło osobę, którą kochało się najbardziej na świecie, to ona
umiera codziennie”.
Zapomniane niedziele to melancholijna,
leniwie płynąca historia, w której wyblakłe wspomnienia mieszają się z teraźniejszością.
Jest to słodko-gorzka opowieść o życiu, stracie, starości, samotności,
potrzebie bliskości i o małych rzeczach, które łatwo przeoczyć, a które mają
wielkie znaczenie. Autorka przekonuje nas, że zawsze warto mieć nadzieję, dobre
serce i wrażliwe ucho – proste rzeczy a nadają sens ludzkiemu życiu. Autorka po
raz kolejny udowodniła, że potrafi pisać bez patosu i przewidywalności za to z
empatią i delikatnością. Udowadnia, że w prostocie jest siła i zwyczajne życie
ma nam wiele do zaoferowania, wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć. Niewątpliwym
plusem i czarnym koniem jej powieści są bohaterowie, nieidealni, poturbowaniu, z
którymi można się łatwo utożsamiać.
„Miłość
polega na tym, że dwie osoby dzielą ze sobą jednego ptaka”.
Podsumowując
Zapomniane niedziele to książka,
o miłości, bólu i szukaniu własnej drogi. Poruszająca i trzymająca w napięciu do
samego końca. Niepozorny początek zamienia się w emocjonalną podróż, która
rozkręca się z każdą kolejną stroną.
Komu mogę polecić?
Wszystkim, którzy cenią sobie szczerość, wrażliwość, prostotę
i przeszłość utkaną z blednących wspomnień. Jeśli lubicie niespieszne historie,
które potrafią zaskoczyć nagłym twistem, to sięgajcie po tę książkę,
gwarantuję, że nie będziecie żałować.
„Miłość
to sztuka bycia egoistą”.
Komentarze
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)