Chłopiec z kresów. Historia prawdziwa – Tomasz Wandzel

 


wydawnictwo: MG
data wydania: 26 lutego 2020
liczba stron: 304
moja ocena: 7/10

Nie raz spotkałam się z opinią, że to właśnie życie pisze najlepsze scenariusze dobrych książek i filmów. Powieść Tomasza Wandzla to potwierdza i jest doskonałym przykładem na to, że warto inspirować się tym, co wydarzyło się naprawdę.

Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Jest rok 1943. Wschodnie rubieże Rzeczpospolitej zajmowane są raz przez wojska sowieckie, raz przez niemieckie, Ukraińcy zapominają o latach dobrych stosunków i mordują swoich sąsiadów. Na tym wstrząsającym tle Autor opisuje głęboko wzruszającą historię. Ośmioletni Henryk zostaje oddany przez rodziców do swojego wuja na tzw. przezimowanie. W trakcie zabawy powoduje zaprószenie ognia, od którego zajmuje się cała obora. Przestraszony, w obawie przed karą ucieka. W ten sposób zaczyna się jego wieloletnia niesamowita tułaczka. Przez jakiś czas błąka się po okolicznych miejscowościach, mieszkając w różnych miejscach i u przypadkowych ludzi. Po wojnie trafia do Francji, potem do Algierii. Niezwykłe jest, jak wielu ludzi dobrej woli spotyka na swej drodze, a jest to przecież historia prawdziwa. Przez cały czas Henryk próbuje na wszelkie sposoby odnaleźć swoją rodzinę, która została na Kresach. Chłopiec z Kresów to losy Henryka, jego rodziny oraz innych bohaterów przedstawione w zbeletryzowanej formie.

Chłopiec z Kresów to poruszająca opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach spisanych przez autora na podstawie dokumentacji rodzinnej. Opowiada historię ośmioletniego Henryka, który w 1943 roku zostaje oddany przez swoich rodziców na przezimowanie do swojego wuja Andrzeja. Powodem była trudna sytuacja finansowa oraz brak poczucia bezpieczeństwa na terenach okupowanych przez Niemców, a także terror Ukraiński, który prowadził do krwawych mordów na Polakach. Niestety wystarczył jeden epizod, aby życie Henryka przewróciło się do góry nogami… Chłopiec, próbując uciec przed groźbą kary za nieumyślne podpalenie obory wujka, ucieka i tak rozpoczyna się jego wieloletnia tułaczka po wojennym świecie. A trzeba przyznać, że jego wędrówka jest iście książkowa i zaprowadziła go naprawdę daleko. Niejednokrotnie doświadcza samotności, zimna i głodu, a także jest świadkiem okrucieństwa. Na swojej drodze spotyka zarówno dobrych, jak i złych ludzi, a każda z tych relacji kształtuje jego charakter i uczy go radzenia sobie z przeciwnościami losu.

Chłopiec z Kresów to powieść, która mnie nie zawiodła. Autor mistrzowsko oddaje atmosferę tamtych czasów, barwnie opisuje realia życia na Kresach Wschodnich i potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika do samego końca. Fabuła jest naprawdę wciągająca, czytelnik z zapartym tchem obserwuje, jak drogi bohaterów się przecinają. Los niejednokrotnie płatał im figla. Fikcja literacka jest tak doskonale połączona z prawdziwymi wydarzeniami, że aż trudno uwierzyć, że nie wszystko jest prawdziwe. To nie tylko opowieść o wojnie i cierpieniu, ale również o nadziei, odwadze i sile ludzkiego ducha. Henryk, mimo młodego wieku, wykazuje się niezwykłą dojrzałością i determinacją w walce o przetrwanie. A trzeba przyznać, że determinacji mu nie brakuje.

Autor podkreślał, że chciał opisać tę historię tak, aby nikt nie oceniał bohaterów. I przyznam, że nie do końca mu się to udało. Mimo zaciekawienia fabułą i niektórymi postaciami, a trzeba przyznać, że w większości są to pozytywne postacie, bo do takich miał szczęście Henryk, to główny bohater wywoływał u mnie sprzeczne emocje. Nie zawsze pojmowałam jego tok myślenia i pobudki, jakimi się kierował. Nie pojmuje, jak bardzo można bać się kary za podpalenie szopy, żeby w tak okropnych czasach nie chcieć wrócić do rodziny. Mało tego, odwrócić od niej wzrok i iść w nieznane. Dlatego też kłuje mnie w oczy opis na okładce, na której przekonuje się nas, że cały ten czas Henryk próbował odszukać rodzinę. Owszem próbował, ale dopiero później. I jeśli chcecie sprawdzić, jak wyglądało ich spotkanie po latach rozłąki, to na okładce jest kod QR do programu „Świadkowie” z 1978 roku, gdzie autor reportażu opowiada o spotkaniu Henryka z rodziną.

Muszę przyznać, że Tomasz Wandzel stanął na wysokości zadania i wykonał kawał dobrej roboty. Bazując tylko na okruchach wspomnień, dostarczonych mu przez brata Henryka, napisał bardzo ciekawą książkę. W tej opowieści na prowadzenie wysuwa się nie okrucieństwo, bo autor raczej dawkował mocniejsze opisy, nawet nie odwaga, o której już wspominałam, ale przede wszystkim matczyna miłość. To, z jaką determinacją Antonina próbowała go odnaleźć, łapiąc się każdej, nawet najmniejszej nadziei, że tym razem się uda, było wręcz piękne.

Książka Wandzla to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią klimaty wojenne i interesują się historią Kresów Wschodnich. Nie jest to lekka książka, ale z pewnością warta przeczytania. Jeśli szukasz książki, która zostanie w twojej pamięci na dłużej i skłoni do refleksji, to zdecydowanie pozycja dla ciebie.

Gorąco polecam!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl

 


Komentarze

Popularne posty