I pamiętaj, że cię kocham – Luis Leante

 


                                                         wydawnictwo:  Świat Książki

 data wydania: 1 stycznia 2010

liczba stron: 301


Czy można odnaleźć utracone, przed wieloma laty, szczęście? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Luis Leante w swojej powieści – I pamiętaj, że cię kocham. Opowiada nam historię miłości dwojga młodych ludzi, którym nie było dane związać się na stałe. Letni romans zakończył się pod wpływem złych decyzji, nieprzychylności ze strony rodziców i powołania do wojska. Schemat znany z życia, filmów i książek – mimo że temat raczej już zużyty to jednak można z niego zrobić coś dobrego, o czym nie raz się przekonaliśmy. Czy i ta powieść pokonała barierę banalności? Sięgając po tę powieść, byłam pewna, że tak – biorąc pod uwagę fakt, że ta książka otrzymała prestiżową nagrodę za najlepszą powieść roku i jeszcze zyskała uznanie czytelników, liczyłam pewnikiem na bardzo dobrą lekturę.

Montse, czterdziestoletnia lekarka z Barcelony, przypadkowo znajduje w kieszeni zmarłej pacjentki, emigrantki z Sahary, starą fotografię, na której widzi swego ukochanego Santiaga z lat młodzieńczych. Kierując się tym tropem, wyrusza na bezkresną pustynię i tu, w warunkach ekstremalnych, prowadzi desperackie poszukiwania Santiaga, swojej wielkiej, zakazanej miłości sprzed lat.

Zerkałam na ten tytuł od dawna, ale odkładałam go na później – na odpowiedni moment. I pamiętaj, że cię kocham miało być historią miłosną osadzoną w różnych czasach i kulturach. Mało tego, wszystko miało zostać idealnie połączone tajemnicą, a takie tajemnice z przeszłości bardzo lubię w powieściach i chętnie po nie sięgam. Liczyłam na wyciskacz łez, trzymające w napięciu poszukiwania i prawdziwą miłość. Niestety srogo się przeliczyłam, a to się rzadko zdarza, bo zazwyczaj staram się z książek wyciągnąć jak najwięcej. Zamiast potoku łez zderzyłam się z burzą piaskową i łzy szlag trafił. Zamiast desperackich poszukiwań, obiecanych w opisie, dostałam okrojone migawki z wyprawy na pustynię. Miłość też jakaś taka okrojona. A tajemnice? Trafiałam w powieściach na zdecydowanie lepsze sekrety. Plusem jest to, że całość czyta się szybko, ale uczucie chaosu wywołane brakiem jakiejkolwiek chronologii przytłacza i wybija z rytmu. Niektóre wątki są ciekawe i żałuję, że nie zostały pociągnięte dalej. Inne zaś męczyły i miałam ochotę je pominąć.

I pamiętaj, że cię kocham to średniaczek, który mnie rozczarował. Cały czas miałam wrażenie, że autor zbyt mocno upraszcza fabułę, nie pozwalając jej ożyć. Ta historia miała potencjał, ale nie został on wykorzystany, począwszy od miłości Montse i Santiaga po tajemnice i wyprawę w poszukiwaniu ukochanego. Sytuacji nie ratują postacie, które okazały się raczej bezbarwne i płaskie. Zakończenie też nie wbija w fotel – szybko można dodać dwa do dwóch, by wyprzedzić Montse w poszukiwaniu Santiaga. Podsumowując: zabrakło akcji, desperacji, emocji i dobrych trzystu stron rozwinięcia. Może gdyby autor postawił na obiecaną tajemnicę i prawdziwie desperackie poszukiwania, które dadzą odpowiedzi na to, co działo się z ukochanym głównej bohaterki, to byłoby lepiej. A tak pozostaje tylko niedosyt.

 

Komentarze

Popularne posty