Pokój motyli –Lucinda Riley
„Coś, co jednemu wydaje się śmieciem,
dla kogoś innego może być cenne jak złoto”.
Lucinda
Riley słynie z tego, że jej historie potrafią zawładnąć czytelnikiem. Są
wciągające, nostalgiczne i zapadające w pamięć. Czy i tym razem udało się
autorce skraść moje czytelnicze serce?
Posy Montague wkrótce skończy siedemdziesiąt lat. Wciąż mieszka w rodzinnym domu w malowniczym Suffolk, gdzie spędziła idylliczne dzieciństwo, łapiąc motyle z ukochanym ojcem, i gdzie wychowała własne dzieci. Choć z posiadłością wiążą ją cenne wspomnienia, choć ogród, który sama założyła i o który dbała przez ćwierć wieku, rozkwita jak nigdy dotąd, Posy wie, że będzie musiała podjąć trudną decyzję i sprzedać podupadające domostwo.
Freddie, jej pierwsza miłość, człowiek, który pięćdziesiąt lat temu złamał jej serce i porzucił, wyłania się z przeszłości niczym duch. Posy nie jest na to gotowa – zmaga się z finansowymi kłopotami swojego starszego syna, Sama, i z nieoczekiwanym powrotem młodszego syna, Nicka. Nie może zaufać dawnemu ukochanemu. Wkrótce okaże się, że Freddie i jej rodzinny dom skrywają mroczną tajemnicę…
Książki
można podzielić na różne grupy – podzielę je na trzy kategorie. Pierwsza to historie,
które są naprawdę dobrze napisane, wciągają i zaskakują czytelnika, ponieważ
mają w sobie to coś. Następnie są średniaczki, które czyta się szybko i nie
angażuje się za bardzo w losy bohaterów. A ostatnia grupa nosi nazwę – przeczytać
i zapomnieć. Pokój motyli to książka
należąca do pierwszej grupy. Dlaczego? Ponieważ nie jest płytka, nie jest przewidywalna
i potrafi zaintrygować czytelnika. Zapewne znajdą się takie osoby, które się ze
mną nie zgodzą i powiedzą, że ta historia jest kiepska, zbyt rozwlekła i
oderwana od rzeczywistości – czytałam już tego typu komentarze dotyczące tej
powieści. Jednak, jeśli porównamy Pokój
motyli z powieścią Poszukiwany Colin
Firth to łatwo zauważymy różnicę, w jakości obu tych książek. W poprzedniej
recenzji wspominałam, że Poszukiwany
Colin Firth to powieść, która potrafi umilić czas i wciągnąć czytelnika,
ale to typowy przewidywalny średniaczek, po który sięgamy, gdy potrzebujemy
resetu. Tam niektóre wątki były potraktowane trochę po macoszemu i zawierały
błędy logistyczne. Przyznaję, że podczas czytania bawiłam się dobrze, jednak
zabrakło tego czegoś. Tego zaangażowania w fabułę. Czytając książkę Lucindy
Riley, znalazłam to, czego szukałam, dobrą historię, która wzrusza, bawi i
fascynuje. Fabuła została podzielona tak jak lubię – na przeszłość i teraźniejszość.
Czytelnik stopniowo wgryza się w historię, poznaje bohaterów i składa sobie
wszystko w całość. Nie dostajemy wszystkiego na tacy, potrzeba czasu, aby
historia Posy nabrała wyraźnych kształtów. Dzięki temu mamy okazję przyjrzeć
się głównej bohaterce na każdym etapie jej życia. Pokój motyli to niezwykła opowieść o miłości, samotności wśród
ludzi, o bólu zadanym przez bliskie osoby, o stracie i tajemnicy sprzed wielu
lat. To słodko-gorzka opowieść, która zostanie w czytelniku na długo. Nie jest
przewidywalna, a już z pewnością nie od pierwszych stron i wzmaga czytelniczy
głód, by odkryć sekret z przeszłości. Podsumowując: Pokój motyli to nostalgiczna saga rodzinna, która chwyta za serce i
angażuje czytelnika. Morał tej historii jest prosty: prawdziwa miłość może
pojawić się o każdej porze naszego życia, a dom to nie tylko miejsce zbudowane z
cegieł, a ludzie, którzy są nam bliscy. Po raz kolejny nie zawiodłam się na
książce Lucindy Riley i przeżyłam niesamowitą, wzruszającą przygodę z
nietuzinkowymi bohaterami. Stawiam ją na równi z Drzewem anioła – powieścią, od której zaczęła się moja przygoda z twórczością autorki, a którą wręcz uwielbiam.
Od dawna noszą się z zamiarem przeczytania tej książki i wreszcie muszę przekuć zamiary na czyny.
OdpowiedzUsuń