List - Anna Karpińska
data wydania: 2020-02-20
liczba stron: 464
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Luty kończę książką, która jest moim debiutem czytelniczym, jeśli chodzi o twórczość Anny Karpińskiej. Jest ona autorką poczytnych książek obyczajowych, żoną, matką i babcią trojga wnucząt. Można by rzec, że to kobieta, która żadnej pracy się nie boi. Uczyła studentów, była dziennikarką, prowadziła własną firmę i wydawała książki. Kilka lat temu postanowiła zmienić swoje życie zawodowe i całkowicie oddała się pisaniu książek. Podkreśla, że nie wyobraża sobie życia bez swoich bohaterów, a zainteresowanie czytelników motywuje ją do dalszej pracy i napełnia satysfakcją. Mieszka w Toruniu, ale w weekendy ucieka na wieś. Ma na swoim koncie już sporo książek, a „List” to pierwszy tom z cyklu Pamiętaj o mnie. Druga część jest w przygotowaniu, więc mam nadzieję, że w niedługim czasie poznam dalsze losy Małgorzaty.
Małgorzata jest szczęśliwą żoną i matką. Od kilku lat jako pisarka święci triumfy. Najbliżsi sądzą, że ma wszelkie powody do zadowolenia. Ale pozory mylą. Małżeństwo nie należy do szczęśliwych, a ona nosi w sobie brzemię dramatycznej decyzji z przeszłości, która zaważyła na jej całym dotychczasowym życiu. Kiedy wydaje się, że nigdy nie wydobędzie się z matni, dostaje od kogoś nieznajomego list, który zmieni wszystko. Pozostaje pytanie, kto i w jakim celu do niej napisał… Jak daleko sięgają cienie przeszłości?
Zdarzyło się wam wybrać książkę pod wpływem impulsu, bo zachwyciła was okładka? Mnie tak, choćby w przypadku „Listu”. Urzekła mnie w niej delikatność, obietnica, być może nawet jakaś tajemnica. Myślę, że swoją cegiełkę do tego wyboru dołożył sentyment do listu, jako formy komunikacji, która już dawno odeszła do lamusa. Dzisiejsza korespondencja nie ma w sobie tego wyjątkowego, intymnego charakteru, jest bezosobowa i zamknięta w elektronicznym świecie. To już po prostu nie to samo, co dotyk papieru, gdy najpierw otrzymujemy list, następnie rozrywamy kopertę by wreszcie rozszyfrować cudze pismo. Nie wspominając już o tym, że ukryte przed niepożądanym okiem paczuszki z listami, miały być po latach okazją do wspomnień i furtką do przeszłości naszych bliskich, gdy ich zabraknie. Niestety rozwój technologii rozleniwił nas na tyle, że pisać się nam po prostu odechciało i to nie tylko listów.
Wracając jednak do książki… Zaryzykowałam i totalnie w ciemno wybrałam właśnie tę powieść, nie tylko dlatego, że nie znałam wcześniej twórczości autorki, ale nawet nie zapoznałam się z opisem fabuły. Jednak rozczarowana absolutnie nie jestem, ponieważ akcja wciągnęła mnie od samego początku, a dodatkowo znalazłam w niej coś, co lubię, czyli połączenie przeszłości z teraźniejszością. Dzięki temu poznałam nie tylko historię głównej bohaterki, ale również ją samą. Małgorzata to kobieta, która już za młodu nie miała w sobie dość siły, aby przeciwstawić się matce i ulegała jej prawie w każdej kwestii. Relacje z mężem egoistą również nie sprawiły, że poczuła się silna i pewna siebie. Odnosząca sukcesy na polu pisarskim, w domu nie miała za dużo do powiedzenia. Los jednak postanowił spłatać jej figla i pewnego dnia znajduje w skrzynce list. List, który okazał się impulsem do tego, aby zacząć walczyć o siebie i swoje życie.
„List” to historia Małgorzaty, która jest typową szarą myszką uwięzioną w toksycznych relacjach nie tylko z własnym mężem, ale i matką. To historia o samotności, tajemnicy z czasów młodości, skomplikowanych relacjach z bliskimi, trudnych wyborach oraz spełnianiu oczekiwań innych, a nie własnych. Wyłania się z niej obraz kobiety, która w poczuciu winy i braku własnej wartości godzi się na złe traktowanie, brak szacunku i spychania własnych potrzeb na dalszy plan. Książkę czyta się szybko, więc mimo swoich 464 stron nie zajmie wam dużo czasu. Jeśli chodzi o fabułę to ma słodko gorzki posmak, a jej zakończenie, choć przewidywalne to i tak zostawia otwartą furtkę do drugiego tomu, w którym autorka może nas zaskoczyć, na co zresztą liczę. Moje odczucia są jak najbardziej pozytywne, choć zachowanie głównej bohaterki bywało momentami drażniące i miało się ochotę krzyknąć, że ma się wreszcie wziąć w garść. Dwutorowy rozwój fabuły to coś, co cenię sobie w literaturze, jednak w tym przypadku bardziej dopracowana i spójna wydała się wersja z przeszłości. Teraźniejszość jest jakby dodatkiem, który tylko nakreśla tor, w którym akcja zmierza.
Podsumowując: to wciągająca od pierwszych stron powieść obyczajowa, dająca nadzieję na lepsze jutro. Nieprzekombinowana, nieprzesłodzona, ciut przewidywalna i momentami brutalnie realna, bo przecież w prawdziwym życiu również są toksyczni ludzie, którzy potrafią stłamsić drugiego człowieka. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać z niecierpliwością na kolejny tom i mieć nadzieję, że będzie równie dobry, a może i nawet lepszy.
Właśnie teraz potrzebuję takiej książki dającej nadzieję. 😊
OdpowiedzUsuńTwoja opinia zachęciła mnie na przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuń