A królik słuchał - Cori Doerrfeld
data wydania: 2018-01-01
liczba stron: 40
tłumacz: Zofia Raczek
wydawnictwo: Mamania
Z racji tego, że w domu mam małego 3,5 letniego urwisa, który od jakiegoś czasu wreszcie pozwala sobie czytać książki, a nie tylko oglądać ilustracje, postanowiłam, że w lutym przyjdę do was z czymś zupełnie nowym. I tak oto na moim blogu będą, co jakiś czas pojawiać się też książeczki dla zdecydowanie młodszych czytelników niż miało to miejsce to tej pory. Potraktujmy to, jako taki powiew świeżości pod koniec „zimy” (choć zimą to trudno nazwać niestety – bardziej przypomina to mix wiosenno – jesienny z przewagą późnej jesieni z lekkimi przymrozkami). Tak oto na pierwszy ogień idzie książeczka autorstwa Cori Doerrfeld pt. „A królik słuchał”, która przeznaczona jest dla dzieci od 3 roku życia.
Mały Taylor w skupieniu bawi się klockami. Kiedy budowla się rozpada, chłopiec nie bardzo wie, jak ma na to zareagować. Zaraz nadbiega jednak całe mnóstwo doradców, którzy wiedzą lepiej, czego Taylor chce i potrzebuje…
Ci z was, którzy mają swoje dzieci wiedzą doskonale, co to znaczy 3 letni buntownik w domu. Ci zaś, którzy swojego potomstwa się nie doczekali, mogą sobie tylko wyobrazić. Małe dziecko nie potrafi poradzić sobie z emocjami, a już na pewno nie zawsze i nie w każdej sytuacji. Reagują różnie, od płaczu po histerie. Chciałoby się powiedzieć, że my dorośli okiełznaliśmy tego emocjonalnego potwora i nie mamy z tym problemów, jednak nic bardziej mylnego. Są takie dni, kiedy i my czujemy się jak takie małe wybuchowe, zmęczone, niezrozumiane i zawiedzone dziecko. Dostajemy wtedy złote rady od przyjaciół czy znajomych, a są też tacy, którzy oferują swoją pomoc, tylko mamy im powiedzieć, co mają zrobić. A my nie słuchamy. Nie chcemy rad, pomocnej dłoni, czy rozmowy. Wtedy zazwyczaj zostajemy sami. Analizujemy, myślimy, płaczemy, aż w końcu jesteśmy gotowi rozprawić się z daną emocją i działamy. Szczęśliwi są ci, którzy mają obok siebie przyjaciela, który wie, że otwarte uszy i serce będą ukojeniem. Tak też jest w przypadku Taylora. Małego chłopca, który pewnego dnia zamarzył o zbudowaniu ogromnej budowli z klocków. Udało się! Rozpierała go radość i duma. Niestety, nie na długo. W pewnym momencie budowla się rozpadła. Rozpadł się też na chwilę świat małego chłopca, który nie wiedział jak okiełznać nowe emocje, które zastąpiły radość. Wtedy przyszli z pomocą przyjaciele. Przyszedł kurczak, żeby okazać współczucie i porozmawiać o tym, co się stało. Następnie przyszedł niedźwiedź, który zaproponował, żeby wspólnie krzyczeli ze złości. Po nim nadszedł słoń, który chciał wszystko odbudować, ale oczekiwał od chłopca instrukcji. Po nim przyszły inne zwierzęta. Jednak Taylor nie chciał z nimi rozmawiać, krzyczeć, budować ani niszczyć. Wydawałoby się, że wszyscy odeszli i został sam. Przyszedł jednak ktoś, kto nie dawał złotych rad, nie chciał rozmawiać, po prostu był tuż obok. Usiadł, przytulił się, czekał i gdy tylko Taylor był gotowy słuchał, co chłopie chce mu opowiedzieć.
„A królik słuchał” to minimalistyczna książka zarówno, jeśli chodzi o ilustracje, które są subtelne, stonowane i urocze w swojej prostocie jak i o tekst, którego jest naprawdę niewiele. Połączenie jednego z drugim daje nam mini historyjkę o tym jak trudno czasami okiełznać emocje, choćby takie jak gniew czy smutek. To opowieść o sile przyjaźni, o tym, że czasem wystarczy po prostu być i milczeć, by świat znów wskoczył na odpowiednie tory. To książka, którą powinien przeczytać każdy, a co ważne wyciągnąć z niej wnioski. To teoretycznie terapeutyczna książeczka dla dzieci, ale i dla dorosłych może okazać się doskonałą terapią, bądź pstryczkiem w nos w dzisiejszym zabieganym świecie. Bo przecież tak rzadko chcemy słuchać, zdecydowanie bardziej wolimy mówić. I to nie tylko jeśli chodzi o relacje dorosły – dorosły, ale też w relacji dorosły-dziecko. Tak trudno jest nam być tu i teraz dla siebie samych jak i dla drugiej osoby. To tyle, jeśli chodzi o samą treść, która ma ogromną wartość. Przyznam się, że nie od razu mnie do siebie przekonała, jednak po namyśle stwierdzam, że to naprawdę fajna i pouczająca książeczka, która być może pomoże dziecku okiełznać emocje, ale tylko i wyłącznie z uzupełniającym komentarzem osoby czytającej, szczególnie, jeśli mowa o 3 letnich maluszkach. To nie jest książka z tych, które przeczytasz i odstawisz na półkę, to wyzwanie dla czytającego, aby w jasny i przystępny sposób wytłumaczył dziecku o co chodzi. Wspólne czytanie i spędzanie razem czasu, tak samo jak przytulenie, czy słuchanie w skupieniu może okazać się lekiem na całe zło. Polecam!
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale jestem pod jej wrażeniem i na pewno przeczytam ją wspólnie z moim chrześniakiem. 😊
OdpowiedzUsuńFajnie prezentuje się bajka :)
OdpowiedzUsuńJa już przeszłam ten etap, więc teraz czytam tylko książki dla starszych :)
Lubię takie proste opowieści :)
OdpowiedzUsuń