Lektor z pociągu 6:27 - Jean-Paul Didierlaurent


wydawnictwo: W.A.B.
data wydania: 6 maja 2015
liczba stron: 160

„Cokolwiek bowiem sądzić, nic w życiu nie jest ustalone raz na zawsze.”

Dla wielu atutem tej książki jest okładka, która faktycznie robi wrażenie, jednak na mnie wrażenie zrobiła treść. Wyobraźcie sobie historię wręcz genialną w swej prostocie, trochę dziwną, a jednak świeżą z punktu widzenia czytelnika, który często i gęsto czyta powieści o podobnym schemacie. „Lektor z pociągu 6.27” to powieść, którą trzeba poczuć. Zdaję sobie sprawę, że nie do każdego ona w pełni dotrze i wielu pozostanie zachwyt nad okładką.

Ta książka roztacza pewien czar i ma w sobie sporo uroku, który być może tkwi w prostocie przekazu, romantyzmie albo zwyczajnie w świeżości tej historii. Niby zwyczajna opowieść o szarej codzienności faceta, który pragnie wtopić się w tłum, który z niechęcią idzie do pracy i patrzy jak bezlitosne, groźne i obrzydliwe ONO pożera i trawi to, co on kocha – czyli książki (a zdolne jest nawet do upolowania mięsa i kości.) Jego świat to małe mieszkanko, złota rybka, dwóch przyjaciół: strażnik poeta i staruszek na wózku, który poszukuje swoich nóg. Codzienna rutyna, codzienne czytanie w pociągu uratowanych kartek przed zębiskami ONEGO, aż tu nagle pewnego dnia coś w tej rutynie się zmienia…
Dobiegający czterdziestki Guylain Vignolles prowadzi samotne życie. Pracuje w zakładzie utylizacji książek, a za jedynych przyjaciół ma złotą rybkę i dwóch kolegów z pracy. Codziennie Guylain wykrada kilka luźnych kartek z przeznaczonych na przemiał książek, by nazajutrz przeczytać je współpasażerom pociągu, którym dojeżdża do pracy. Tę monotonię przerywa nieoczekiwana propozycja dwóch fanek jego kolejowych lektur, by wystąpił w pobliskim domu starców.
Esencją tej powieści jest słowo pisane, które dla bohaterów ma bardzo duże znaczenie. Można pokusić się, że odmienia ono ich życie i to bez znaczenia czy są to kartki uratowane przez zniszczeniem, prywatne zapiski czy poezja. Pisząc nie tylko wyrzucamy z siebie to co jest w nas ukryte, ale również zostawiamy po sobie ślad. Czytając innym fragmenty pozostałe po zniszczonych książkach pozwalamy im nadal żyć jako dźwięki wpadające do uszu, jako fragmenty pobudzające wyobraźnię. Czyjeś teksty mogą ożywić i pobudzić do dyskusji, czy też działania. Ta powieść to taki hołd dla słowa pisanego. Poza tym znajdziecie tutaj przyjaźń, pogoń za marzeniami, tęsknota za miłością, romantyzm i potrzeba zmian. Jednak zupełnie inny niż ten dobrze wam znany.

Plusy

Nietuzinkowi bohaterowie. Zaczynając od nudnawego głównego bohatera, który mieszka ze złotą rybką i ma codzienne rytuały, po strażnika, który komunikuje się za pomocą aleksandrynu, warto też pamiętać o Giuseppe, który energii ma więcej niż niejeden młodzieniec posiadający obie nogi, do tego cel, który może wydawać się szalony. Nie można zapomnieć o postaciach kobiecych… Pewnej babci klozetowej szukającej miłości zaklętej w kafelkach. Zwariowanej ciotce, która zjada ciągle tą samą liczbę ptysi, które smakują najlepiej tylko w toalecie, czy też pewnej fryzjerce, na którą można zawsze liczyć. FCiekawie jest nie tylko czytać książki, ale również czytać o nich, a konkretnie o miłości do nich, jak i obojętności wobec ich losu. A także ten wspomniany romantyzm, który pokazany jest tutaj ciut inaczej, bardziej „platonicznie”. Zazwyczaj w książkach są namiętności, zdrady i intrygi. Tutaj mamy zauroczenie poprzez myśli przelane na papier. To właśnie one pozwalają poznać damską część tej opowieści. Humor subtelny, delikatny i specyficzny.

Minusy

Ja się do niczego nie mogę doczepić, jednak domyślam się, że niektórym może przeszkadzać główny bohater oraz brak akcji. Fabuła toczy się powoli, niektórych może nudzić. To po prostu klimat nie dla każdego.

Słowa mają wielką moc, jednak mogą ulec masowej zagładzie szybciej niż możemy sobie wyobrazić, o czym przekonał mnie Jean – Paul Didierlaurent w swojej książce. Jednak to nie jedyna lekcja jaką dał mi ten francuski pisarz, autor debiutanckiej powieści, której recenzje właśnie czytacie oraz nagradzanych wcześniej opowiadań, o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia (niestety). W swojej książce przekonuje, że wszystko może się zdarzyć, nie warto też patrzeć przez pryzmat pozorów, a także warto pamiętać, że czytanie pozwala otworzyć się na innych. Podsumowując: Książka nie należy do najgrubszych, ale za to ma bogatą treść, która być może zadowoli też miłośników „Amelii”, gdyż podobno mają co nieco wspólnego.

„Uśmiech nic nie kosztuje, a pozwala wiele zarobić.”

Komentarze

  1. Tak już właśnie jest, że nie trzeba się rozpisywać za dużo jeśli ma ktoś coś do przekazania!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty