Tajemnica dziesiątej wsi - Agnieszka Olszanowska


cykl: Saga z dziesiątej wsi (tom 2)
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 16 marca 2017
liczba stron: 304

„Kochali się. Nawet bardzo. Po prostu za szybko się poddali. Nie potrafili zrozumieć, że miłość jest też w szarej prozie życia. Tylko trzeba ją odnaleźć.”

Pamiętacie może „Listy z dziesiątej wsi” (jeśli nie to recenzje znajdziecie tutaj). To książka, która zrobiła na mnie dość dobre wrażenie. Urzekła mnie kontrastem pomiędzy bohaterkami, a szczególnie tajemnicą zawartą w listach z przeszłości. Kto czytał moje recenzje dość regularnie ten wie, że w tego typu tematy uwielbiam się zagłębiać. Dzisiaj mam dla was moi mili kontynuację tamtej książki, choć bardziej trafnym określeniem będzie, uzupełnienie braków tamtej historii i dopełnienie zakończenia. Zakończenia, które pozostawiło niedosyt i lekkie rozczarowanie.
Na początku dwudziestego wieku kilkuletni Zefiryn Zarządca, zmuszony przez swojego wuja, bierze udział we włamaniu do kościoła. Ma za zadanie ukraść słynny na całą okolicę Cudowny Obraz. Samotna noc w pustym kościele w oczekiwaniu na dogodny moment wywiera wpływ na jego dalsze losy. Ponad sto lat później do Starszego Folwarku przyjeżdża Paweł, życiowy bankrut, wnuk Zefiryna. Młody mężczyzna nigdy nie mieszkał na wsi i nie wyobraża sobie przyszłości wśród pól i lasów. Z pomocą przychodzi mu stary sąsiad, syn wielkiej i niespełnionej miłości Zefiryna. Krok po kroku uczy Pawła pracy na roli. Jednak nie robi tego całkiem bezinteresownie.
Poprzednim razem mieliśmy okazję poznać losy dwóch kobiet, babci i wnuczki – Barbary i Beaty. Tym razem schemat jest podobny, tylko skupiamy się na mężczyznach. Pawle i jego dziadku Zefirynie. Mężczyźni nigdy się nie poznali, jednak łączy ich pewna tajemnica rodzinna, którą poznajemy krok po kroku. Można by powiedzieć, że zapowiada się równie ciekawie jak przy poprzedniej książce, jednak nie. Tak jak tam urzekała mnie subtelność i fragmenty listów, tak tutaj drażniło mnie odkrywanie tej tajemnicy. To, że aby odkryć sedno sprawy musiałam nieźle się cofnąć i nie mam na myśli historii sprzed stu lat, bo to akurat jest najciekawsze w tej części, tylko spojrzenie Pawła na całą sytuację mnie razi. Strasznie nie lubię czytać kontynuacji i przeżywać jeszcze raz danej historii tylko z innego punktu widzenia.

Książka Agnieszki Olszanowskiej to powrót do przeszłości. Ukazanie dawnych czasów, oraz natury człowieka, który potrafi być bezwzględny i nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć to, czego pragnie. Mroczna przeszłość, zagmatwana teraźniejszość. Miłość do ziemi kontra miłość do kobiety. Autorka pokazuje w swojej książce, że nie wszystko jest czarne i białe, są różne odcienie szarości, o których nawet nie wiemy. Pokazuje również siłę człowieka, który potrafi walczyć o swoje życie i odbić się od dna. W połączeniu z poprzednią częścią tworzy spójną całość, jednak nie do końca jestem przekonana. Czegoś mi tutaj brakowało, być może kolejnych listów? O subtelności nie ma mowy, bo obserwujemy wszystko oczami faceta, jednak mam wrażenie, że autorka trochę poszła na skróty. Czytanie nie sprawiało mi takiej przyjemności jak poprzednim razem. Oczywiście, fajnie jest poznać całą historię, smutną, mroczną i trochę dziwaczną (mowa o Zefirynie) jednak to nie jest to, czego się tutaj spodziewałam. A szkoda. Druga część spowodowała, że przestałam darzyć sympatią Pawła, którą zyskał w „Listach...”. Zdecydowanie bardziej interesowała mnie też historia z przeszłości niż losy Pawła. Autorka chyba bardziej zagłębiła się tutaj w jego życie niż życie Beaty w poprzednim tomie. A przecież tu też mamy do czynienia z zestawieniem losów bohatera z przeszłości (przodka) z tym z teraźniejszości. Tak więc tym razem mój entuzjazm jest jeszcze słabszy niż ostatnio. Tam mogłam doczepić się tylko to zakończenia, tutaj niestety większa część mnie nie przekonała. Za to podoba mi się okładka! No, ale jak wiadomo, nie po okładce ocenia się daną książkę. Tak więc jeśli chcecie poznać całą historię z czasów Barbary i Zefiryna, a także dowiedzieć się też jak potoczyły się losy Beaty i Pawła to czytajcie. W końcu nie każdego drażni to co mnie.

Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję wydawnictwu Prószyński i Sk-a

Komentarze

  1. Mam mieszane uczucia po twojej recenzji - niby chciałabym poznać tę historię, bo Listy z dziesiątej wsi bardzo mi się podobały, ale jednak nie w tej chwili. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem "Listy..." były ciekawsze, choć spotkałam się z opiniami, że dla innych było wręcz odwrotnie. ;p

      Usuń
  2. Ja jeszcze nie czytałam pierwszego tomu. Wszystko więc przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozycja, wydaje mi się być ksiażką wymagającą, a ja póki co nie mam ochoty podobnych czytać. Zachęca mnie jednak powrót do przeszłości, gdyż to cenie sobie w książkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kupiłam drugą część nie wiedząc, że jest i pierwsza ha!
    Teraz już wiem :)
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, brzmi fajnie, ale nie jestem do końca przekonana. ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecamy obydwie części. :) Faktycznie, poprzednia była nieco bardziej subtelna, ale być może to dlatego, że głównymi bohaterkami stały się kobiety. Ten tom jest nieco inny, ale chyba warto po niego sięgnąć, by poznać całą historię. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty