Drzewko szczęścia – Magdalena Witkiewicz
„Mówiło się, że z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Oni już nawet zdjęć wspólnych sobie nie robili! Wszyscy jacyś tacy zabiegani codziennie, przerażeni życiem. Jakby chcieli je przeżyć jak najszybciej. Od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji, zapominali, że kiedy nadejdą te kolejne wakacje, kolejny urlop, to będą już rok starsi i rok bliżej śmierci. I że tego czasu nie da się cofnąć.”|
Kornelia
Trzpiot, dość leciwa dama, podczas wieczerzy wigilijnej oznajmia rodzinie, że
do szczęścia, zarówno doczesnego, jak i wiekuistego, potrzebny jest jej
wyłącznie herb. Nikt z osób zebranych przy stole nie zdaje sobie sprawy, że
jest to głęboko przemyślana strategia naprawiania relacji rodzinnych, uknuta
przez Kornelię i jej przyjaciela proboszcza w noc przed pierwszymi roratami.
Rodzina bowiem stara się ukryć przed seniorką rodu różne sekrety. Ale Kornelia
widzi wszystko.
W Drzewku szczęścia znajdziecie odzwierciedlenie dzisiejszych
czasów, to jak bardzo pędzimy próbując zdobyć to, co ulotne. Kręcimy się w tej
karuzeli życia i zapominamy o tym, co ważne. Mało tego, nie doceniamy tego, co
już mamy. Magdalena Witkiewicz pokazuje jak łatwo utracić kontakt z bliskimi,
goniąc za pieniędzmi, zachciankami czy dobrą zabawą. A czasem wystarczy tylko
się zatrzymać, i spojrzeć na wszystko pod innym kątem. Posłuchać i zwyczajnie
zwolnić, zwracając uwagę na otaczających nas ludzi i zwierzęta.
Drzewko szczęścia to idealna książka na zimowe wieczory, lekka,
przyjemna, z nutką refleksji, z barwnymi postaciami i ogromną dawką dobrego
humoru. To typowy rodzinny galimatias, który zapewni czytelnikowi dobrą zabawę.
Ma tylko jedną wadę, zdecydowanie za szybko się kończy. To jedna z lepszych
książek Magdaleny Witkiewicz, z kategorii tych na wesoło. Autorka nie raz
udowodniła, że potrafi rozbawić czytelnika, albo wzruszyć go do łez. I choć nie
wszystkie jej powieści wywołały u mnie efekt WOW to i tak uważam, że robi kawał
dobrej roboty. Jeśli szukacie książki, przy której będziecie się śmiać i dobrze
bawić, to polecam z czystym sumieniem. Miało być wesoło i było. Było też
magicznie, ciepło i trochę przewidywalnie, ale to zupełnie nie szkodzi, bo w
tej historii chodziło o całokształt, o proces zjednoczenia na nowo rodziny. I
kto jak kto, ale babcia Trzpiot wie jak się do tego zabrać.
Przeczytałam już tak wiele dobrego o tej książce, więc bardzo chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuń