Gra Geralda - Stephen King


wydawnictwo: Albatros, Ringier Axel Springer Polska, Pruszyński i s-ka 
data wydania: 6 września 2017
liczba stron: 330

„Jej oczy, błądzące bez celu po mrocznym pokoju, spoczęły na dalekim kącie, gdzie w srebrzystym świetle wpadającym przez świetlik tańczyły dziko cienie sosen kołysanych przez wiatr. Stał tam mężczyzna. […] Widziała wpatrzone w siebie hipnotyzujące, bezmyślne spojrzenie ciemnych oczu. Widziała woskową bladość zapadniętych policzków i wysokie czoło, choć rysy intruza były zniekształcone przez ruchome cienie. Widziała przygarbione plecy i długie małpie ramiona zakończone szczupłymi dłońmi; gdzieś w czarnym trójkącie cienia rzucanego przez komodę musiały się kryć nogi, lecz pozostawały niewidoczne.[…] wzrok Jessie podążył na moment w dół i wydało jej się, że widzi jakiś ciemny przedmiot stojący na podłodze. Nie mogła się zorientować, co to takiego, bo przedmiot znajdował się w gęstym cieniu rzucanym przez komodę, gdy wtem przypomniała sobie wczorajsze popołudnie…[…] Między nogami intruza stałą piła łańcuchowa. Nie wątpiła w to an przez chwilę. Nieznajomy używał jej wcześniej, lecz nie do cięcia drewna. Mordował nią ludzi, a pies uciekł, bo wyczuł zbliżanie się szaleńca, który nadszedł ścieżką wzdłuż jeziora, niosąc zakrwawioną piłę...” No ten tego, wiecie, że zbliża się Halloween i można sobie ten mroczny klimat wzmocnić dobrą literaturą z dreszczykiem. Można się wtedy spokojnie zaszyć w domu, pod kocykiem z kubkiem herbaty bądź kieliszkiem dobrego wina i się bać, tzn czytać. Czy przy lampce nocnej, czy jasnym jak słońce żyrandolu, czy przy świecach, które mogą łatwo zostać zdmuchnięte – wybór dowolny – nawet latarka i głowa pod kocem jest akceptowalna. Teraz już tylko można słuchać szeptów, skrzypiących desek, a nawet widzieć to czego się nie chciało. Talent autora do klimatycznego pisania, plus dobra wyobraźnia czytelnika mogą tutaj naprawdę zdziałać naprawdę dużo. Idealna książka na ten czas powinna trzymać w niezłym napięciu i to cały czas. Domyślam się, że wielu sięgnie po mistrza grozy Stephena Kinga. Ja też tak zrobiłam, co prawda nie w halloween, a wcześniej, jednak literacka dawka grozy przyda się i zwykły dzień.
Perwersyjna gra erotyczna zmienia się w wielogodzinny koszmar. Gerald Burlingham, chcąc dodać trochę pieprzu do małżeńskiego seksu, zabiera swoją żonę Jessie na odludzie w Maine. Kiedy Jessie przestaje się podobać brutalna zabawa, postanawia ją przerwać. A wtedy domek letniskowy staje się sceną grozy. Przykuta kajdankami do łóżka kobieta zostaje sama. Nie licząc trupa męża. Tego, co czyha w mroku. I tego co czai się w niej samej.
Opis mnie totalnie zaintrygował. Spodziewałam się historii, która będzie trzymać w napięciu, pobudzi moją wyobraźnię. Zacierałam ręce na samą myśl i nie mogłam się doczekać, aż znajdę chwilę spokoju żeby móc przeczytać to, co ma do opowiedzenia mistrz grozy. Początek niezły, nawet można powiedzieć, że śmieszny. Czekałam na akcje, na grozę i ciarki. Czytam, czytam i zastanawiam się, kiedy zacznę drżeć na myśl o przewróceniu następnej strony, albo zacznę jeszcze szybciej przerzucać w zachwycie. I kiszka. Nic, żadnych dreszczy czy entuzjazmu. Przeczytałam coś około połowy i zaczęły się pojawiać jakieś tam obawy, ale raczej natury czytelniczego zawodu niż przed czyhającym złem. Coraz częściej zadawałam sobie też pytanie ile można pisać o kobiecie przykutej do łóżka? Zamiast napięcia zaczynałam czuć znużenie jak bohaterka książki. Nawet jeśli w tym czasie poznajemy lepiej główną bohaterkę i demony, które tkwią w jej przeszłości i jej głowie to i tak akcja jest raczej średnia. Dobrze, że „podróżujemy w przeszłość” bo inaczej bym sobie darowała dalsze czytanie, a tak jeszcze iskierkę nadziei na coś ciekawego miałam. I się w pewnym momencie doczekałam zwrotu akcji. Pojawia się groza, pojawia się ktoś, kto nie jest królewiczem na białym koniu, który ratuje niewiasty z tarapatów. Już zacierałam ręce i dziękowałam autorowi za tego mrocznego gościa, gdy okazało się, że pełni funkcję raczej straszaka i pobudzacza do działania. Jednak nasz gość miał się jeszcze pokazać na końcu i tutaj autor pokazał swój talent do wymyślania akcji przechodzących ludzkie pojęcie. Pech chciał, bo akurat jadłam śniadanio – obiad, a fragmenty raczej zachęcały do tego, żebym jedzenie zwróciła, a nie je połykała. 

Tak więc, kolejna książka mistrza za mną, tylko nie jestem pewna czy to był dobry wybór. Tyle słyszy się o jego talencie do tworzenia grozy, ma tylu fanów, a ja póki co nie czuję tego zachwytu. Fenomen bzika na punkcie twórczości Kinga jest mi obcy. Choć nie powiem, nawet ten zawód intryguje i zachęca do szukania książek, które mnie jednak powalą na kolana. Na trzy przeczytane książki jedna mi się podobała tak naprawdę. Mam na półce sporo jego książek, niektóre opisy naprawdę mnie zachęcają, tylko czy sytuacja się nie powtórzy i mój rozbudzony opisem apetyt szlag nie trafi. Być może mam zbyt kiepską wyobraźnię jak na mistrza, albo po prostu trafiam na mniej interesujące tytuły? Domyślam się, że cała akcja, która autor opisał w „Grze...” mogłaby zadziałać na mnie lepiej, gdybym zobaczyła ją na szklanym ekranie. Tej książki nie polecam na Halloween, jednak niewątpliwie autor ma lepsze, skoro tyle osób go chwali, więc może wybierzecie coś ciekawego. Mimo kilku ciekawych momentów nie jestem zachwycona tą pozycją, męczyłam się przez większą część czytania. Nie pozostaje mi więc nic innego jak szukać dalej, zarówno w dorobku autora jak i odpowiedniej książki na Halloween. 

 „To adrenalina, dziewczyno, hormon wydzielany przez twój organizm, gdy zaczynasz krzyczeć i drapać pazurami. Jeśli ktokolwiek cię zapyta, czym jest panika, teraz już wiesz: to amnezja emocjonalna, po której czujesz się tak, jakbyś ssała garść miedziaków.”

Komentarze

  1. U mnie z Kingiem jest tak, że niektóre jego książki uwielbiam, a inne totalnie mnie rozczarowują. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boje sie ksiązek tego całego KInga!:O Wole narazie ich nie tykać!!:))
    Buziaczki i zapraszam do nas.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet mistrzowi grozy może zdarzyć się gorsza książka. I z tego co wiem sam King jest pisarzem dość kontrowersyjnym. Ja sama czytałam kilka jego powieści, ale żadna aż tak mnie nie kupiła. Albo czymś rozczarowała (np. "Komórka" po 3/4 straciła poziom i już sie nie bałam). Może kiedyś przeczytam "Grę", ale ... raczej nie. Zwłaszcza, że nie ma tego dreszczyka (może potem, ale nie chcę tylko takiego straszaka) i nie chcę tracić czasu na lekturę, która może mi się nie spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twórczość Kinga :) a tej książki jestem okropnie ciekawa!

    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja przeczytałam na razie tylko jedną książkę Kinga "Wielki marsz" i jakoś nie umiem się przełamać dalej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja do tej pory przeczytałam tylko jedną książkę Kinga i też niespecjalnie mnie zachwyciła. Może po prostu źle trafiłam... W każdym razie ten tytuł na pewno nie będzie kolejnym, po który sięgnę, skoro też nie jest zbyt interesujący ;)
    Pozdrawiam :)
    http://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dużo książek Kinga - w tym także tą - mam przed sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak samo jak Ty nie poczułam na sobie fenomenu Kinga. Spotkałam się z jego powieściami i w większości były dobra, ale nie tak jako oczekiwałam. Choć właśnie to sprawia, że będę szukać dalej i po kolei czytać jego książki :)

    lustrzana nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam jeszcze twórczości Kinga (wstyd!), ale planuję to nadrobić i przeczytać przynajmniej jedną pozycję, żeby zadecydować czy to dla mnie czy zupełnie nie!
    PS. dołączyłam do grona obserwatorów! :)
    PS2. zapraszam także do mnie: aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty