Trzeźwa furia - K.S. Rutkowski
liczba stron: 47
wydanie: ebook
wydanie: ebook
„Normalność to rzecz względna. I dla każdego oznacza coś innego.”
K. S. Rutkowski. Mówi wam to coś? Nie, nie chodzi o słynnego detektywa z oryginalną fryzurą. Mi chodzi o zupełnie innego Rutkowskiego. Jeśli poszukacie znajdziecie u mnie na blogu to nazwisko i listę jego książek, które miałam okazję czytać. Nie jest to wybitnie znany autor, pewnie niewielu go kojarzy, a jeszcze mniej osób pewnie czytało to co napisał. Ja jednak miałam tego farta, a jego twórczością zaraził mnie „Chiński ekspres”, który rozbawił mnie do łez! Do dziś pamiętam minę mojego męża, patrzącego na mnie jak na wariatkę, która podczas czytania zaśmiewała się do łez nie wiadomo z czego. Tzn on nie wiedział, bo ja wiedziałam aż za dobrze. Pomyślicie sobie, że gość pisze komedie. Nic bardziej mylnego. Po prostu w prostocie swojego przekazu potrafi wywołać różne skrajne emocje. W jego książkach nie znajdziecie lukru bądź sztucznych bohaterów bez wad. Znajdziecie za to szarą rzeczywistość, ubraną w potoczny język, wulgarny nawet, ale jakże obrazowy. Gdyby trochę zmiękczyć całość, to ewidentnie opowiadania stałyby się sztuczne, nieprawdziwe i wybebeszone. Książka, którą tym razem autor mi zaproponował, nie ukaże się w wersji papierowej. Na dodatek to raczej ostatnia książka, którą napisał – sam tak twierdzi, choć ja jeszcze bym coś kiedyś przeczytała, więc liczę na to, że może zmieni zdanie. Żeby było jeszcze ciekawiej to udostępnił ją w sieci zupełnie za free.
„Trzeźwa furia” bo o tej książce dziś mowa to kolejny zbiór opowiadań. Dokładnie jest ich siedem i zajmują niecałe pięćdziesiąt stron. Prawda, że króciutkie? Na dobrą sprawę w niecałą godzinkę można połknąć całość. Każde z nich czyni nas obserwatorem krótkiej historii. Natomiast narratorem jest mężczyzna, bądź chłopiec. Jesteśmy świadkami tytułowej trzeźwej furii, która ostatecznie dotyka dziecko i matkę. Po chwili razem z naszym bohaterem przeżywamy katuszę w więzieniu i z niedowierzaniem patrzymy jak w chwil kilka jego życie z bogacza stoczyło się na zboczeńca i menela. Przed oczami stają nam wyświetlane przez autora historie, które pokazują jak ludzie potrafią ranić siebie nawzajem i do czego doprowadza zdrada bądź gniew. Po raz kolejny autor ukazuje rzeczywistość od kuchni. Wywraca osobowość swoich bohaterów na lewą stronę i pokazuje, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Nikt nie jest idealny. Każdy dokonuje swoich wyborów, nie zawsze słusznych, ale zazwyczaj potem płaci swoją cenę za to czy tamto. Bywa i tak, że nie mamy wpływu na to co nas otacza. Jednak człowiek nigdy nie jest sam, zawsze obok jest ktoś, kto rani, podkłada kłody pod nogi, wykorzystuje bądź dla odmiany daje szczęście i szansę. Bohaterowie jego opowiadań nie są krystalicznie czyści. Potrafią krzywdzić, ale mają przebłyski poczucia winy. Są przykładnymi mężami, jednak gdy ich małżeństwo się sypie, potrafią sięgnąć po ostateczność. Mierzą się z własnymi lękami, ograniczeniami, wyzwaniami… Dostają boleśnie po tyłku często od innych ludzi z własnej winy lub nie.
K.S. Rutkowski wrzuca nas do świata, w którym królują odcienie szarości. Jego bohaterowie mierzą się z życiem i problemami. Nie zawsze robią to elegancko. Jego twórczość prowadzona jest twardą męską ręką. Boleśnie realna, gdzie atmosfera jest gorąca. Czytając możemy stać się dzieckiem na podwórku, który za czasów komuny zbierał papierki po czekoladzie i pragnął zostać członkiem osiedlowej bandy. Możemy taplać się w depresji bądź uciekać w świat fantazji przed trzeźwą furią. Poczujemy gniew, zemstę, strach, zdradę…
Lubię czytać opowiadania Rutkowskiego, gdyż każde jest obdzierane z jakiegoś tabu, otoczki, która zakrywa to, co często jest ukrywane przed światem. Autor nie leje wody. Piszę krótko, zwięźle i na temat. Nie każdemu taka proza się będzie podobać, jednak autor przez cały czas jest wierny swojemu stylowi i nie robi nic pod publiczkę.
„Mieliśmy po dziewięć lat. Ale jak większość dzieci wtedy, byliśmy nad wiek rozwinięci i o wiele bardziej bystrzy niż dzisiejsi rówieśnicy. Praktycznie samodzielni, bawiliśmy się na dworze od rana do nosy, przez nikogo niepilnowani, wołani przez matki z okien tylko na obiad, lub aby pójść spać, kiedy robiło się już późno i ciemno. Nie mieliśmy smartfonów, komputerów, całodobowych kanałów z kreskówkami, za to kupę wolnego czasu, pomysłów na zabawę i masę przyjaciół, z którymi nie spotykaliśmy się na Fejsie, lecz pod trzepakiem. Na każdym podwórku w tamtych czasach było centrum dziecięcego życia. Tam umawiało się na spotkania, organizowało zabawy i wyrównywało rachunki.”
Dziękuję autorowi za możliwość przeczytania ebooka.
Dodatkowo można pobrać go z oficjalnego fanpage autora
To akurat nie jest lektura dla mnie. I gatunek i to, że to polskie realia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Fanką opowiadań zdecydowanie nie jestem, ale kto wie - może się skuszę:)
OdpowiedzUsuńOryginalna fryzura. :D Zastanowię się, ale nie wiem, czy ostatecznie po tę książkę sięgnę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że to autor mało znany, a szkoda, bo po przeczytaniu Twojej recenzji uważam, że ma talent.
OdpowiedzUsuńJednak nie jestem przekonana do tych opowiadań.
OdpowiedzUsuń