Melissa Darwood - wywiad
Tym razem zapraszam Was do przeczytania mojego wywiadu z Melissą Darwood, autorką "Laristy" (moja recenzja), czyli najlepszego polskiego debiutu YA 2013 oraz ostatnio ukazanej się fantastycznej powieści "Pryncypium" (moja recenzja).
Ja: Melissa Darwood. Jaka
osoba kryje się pod tym pseudonimem?
Melissa: Emocjonalna, która czasami woli obcować z naturą,
zwierzętami i książkami, bardziej niż z ludźmi. Młoda duchem, która mimo upływu
czasu, czuje się jak dziewiętnastolatka. Niepraktyczna marzycielka, która
najchętniej zrezygnowałaby z biurowej pracy, by realizować się jako
powieściopisarka. Kochająca mama, żona, córka, siostra, wnuczka, przyjaciółka
dla której nadrzędnymi wartościami są zdrowie, rodzina i przyjaźń. (Nad)wrażliwa
idealistka, która nie może pogodzić się
z faktem, że życie nie jest ani idealne, ani sprawiedliwe, a wokół roi się od
biurokracji i cwaniactwa.
Czy w przyszłości
możemy się spodziewać książki wydanej pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem, czy
już zawsze będziesz wierna Melissie?
Być może, kiedyś opublikuję coś pod własnym nazwiskiem. W
chwili obecnej jednak, nie widzę takiej możliwości. Dzięki Melissie udaje mi
się uniknąć nieszczerych pochwał i ewentualnych przejawów zazdrości. Ludziom
wydaje się, że gdy jesteś autorem książki to kąpiesz się w blasku chwały, zarabiasz
krocie i nie musisz ciężko pracować. Nic bardziej mylnego. Dla większości początkujących
autorów, pisanie to hobby, do którego muszą często dopłacać. Wolę więc, póki co,
pozostać Melissą i być z dala od tych, którym musiałabym to uświadamiać.
Skąd pomysł na fabułę
„Laristy" i w ogóle, co skłoniło Cię do jej napisania?
„Larista” początkowo miała postać pamiętnika, w który wdarły
się w pewnym momencie elementy fantastyki. W miarę pisania, kreowanie nowej
rzeczywistości stało się tak wciągające, że w końcu powstała książka.
Jest to Twoja
pierwsza książka. Obawiałaś się krytyki? Śledziłaś portale książkowe w
oczekiwaniu na pierwsze opinie?
Tak i starałam się pamiętać, że nie ważne co robisz, czym
się zajmujesz, wyróżniając się z tłumu zawsze będziesz krytykowana. Ważne by
robić dalej swoje. Nie przejmować się hejterami, którzy nie potrafią podać
racjonalnych argumentów, ale brać pod uwagę konstruktywną opinię czytelników. Od
początku śledziłam portale książkowe i recenzje pojawiające się w Internecie.
Były chwile zwątpienia, kiedy pojawiały się negatywne opinie, ale też euforii,
gdy książka spotykała się z uznaniem.
Kolejną Twoją
powieścią jest „Pryncypium", które jest tak naprawdę rozłożeniem człowieka na czynniki pierwsze... Jak
powstawała historia i czy pisanie sprawiało Ci jakieś trudności?
Punktem wyjścia do stworzenia „Pryncypium” był motyw
reinkarnacji – dusza odradza się w nowym ciele. Temat jednak wydał mi się na
tyle oklepany, że postanowiłam puścić wodze fantazji i stworzyć coś zupełnie
nowego, świeżego, choć nadal związanego z powtórnym wcieleniem. Obawiałam się,
że koncepcja Ipsum, Lokum, Nomen, którą przedstawiłam, może okazać się zbyt
skomplikowana dla czytelnika. Wiele myślałam nad tym, w którym momencie ujawnić
kim są Hermani i Laufrzy, Septyka i jej proces. Nie chciałam wyłożyć kawy na
ławę zbyt szybko, ale też starałam się uniknąć sytuacji, w której czytelnik
poczułby się zagubiony i zniechęcony do dalszego czytania.
Zoltan to bardzo
ciekawa osobowość. W jaki sposób narodziła się ta postać?
Pomysł na stworzenie Zoltana zrodził się pod koniec 2010
roku. Przeczytałam artykuł psychologiczny na temat aroganckich mężczyzn i siły
z jaką przyciągają oni kobiety. Jego treść nie wydała mi się niczym odkrywczym.
Sama spotkałam w życiu kilku takich, którzy przez swoją niedostępność i
wyniosłość stawali się bardziej atrakcyjni. Wiele dziewcząt zakochuje się w chłopakach,
którzy na to nie zasługują. Mają nadzieję, że dzięki nim się zmienią, złagodnieją,
ułożą. Bardzo często okazuje się, że nie miały racji i dochodzi do rozstania.
Chciałam, by w książce było inaczej. By Aniela miała wpływ na metamorfozę
Zoltana. Do powstania tego bohatera przyczyniła się praca nad
wygładzaniem „Laristy”. Obcowanie z
szarmanckim, idealnym, do rany przyłóż Gabrielem sprawiło, że zapragnęłam w
pewnym momencie odmiany. Chciałam stworzyć bohatera wyrazistego, ostrego, z
pazurem, który mimo swej opryskliwości i arogancji, skradnie serca
czytelniczek. Myślę, że udało mi się osiągnąć ten cel.
Dlaczego akurat
paranormal romance? Z pewnością jest to gatunek, który daje szeroką gamę
możliwości, jednak jest ostatnio bardzo popularny i chyba trudno już wymyślić
coś oryginalnego, co trafi do czytelnika i go zaskoczy.
Myślę, że od książek z wątkiem fantasy, bardziej niż od
innych, oczekujemy czegoś oryginalnego, nowego, zaskakującego, zachwycającego,
wciągającego, co zmieni postrzeganie otaczającego nas świata. Zawsze
intrygowały mnie elementy nadprzyrodzone, zjawiska, których nie da się
racjonalnie wytłumaczyć. Gdy w moim życiu działo się coś niezwykłego,
wyobraźnia podsuwała mi najrozmaitsze wyjaśnienia – najczęściej nie miały one za
dużo wspólnego z otaczającą mnie rzeczywistością. Być może kiedyś napiszę jakąś
powieść obyczajową, na razie dobrze mi z romansem fantastycznym.
Jak powstają
bohaterowie – są całkowicie fikcyjni, czy mają w sobie coś z rzeczywistych
osób?
Nie sposób wykreować bohaterów, którzy są oderwani od
rzeczywistości. Na potrzeby każdej postaci zapożyczam cechy od otaczających
mnie ludzi. Nigdy nie jest to jednak kalka danej osoby. Można powiedzieć, że
moi bohaterowie są jak stwór Frankensteina – zlepek cech kilku osób w jednej
postaci.
W Twoich książkach
czuć sentyment i wielką miłość do malowniczych wiejskich klimatów... Można z
tego wnioskować, że sielskie życie na wsi jest Ci bliższe od wielkich
metropolii?
Zdecydowanie tak. Wychowałam się w małej, leśnej miejscowości,
którą otaczają wiejskie krajobrazy. Po kilku latach dojeżdżania do szkoły w
dużym mieście, postanowiłam spróbować miejskiego życia. Miałam blisko do pracy,
rozrywek, nie musiałam spieszyć się na ostatni PKS, by zanocować we własnym
łóżku. Po kilku latach jednak, poczułam ogromną tęsknotę za małą mieściną,
byłam zmęczona wielkomiejskim hałasem, smrodem spalin i pośpiechem.
Postanowiłam powrócić na łono natury, chociaż do pracy w mieście i tak muszę
codziennie dojeżdżać.
Pisanie od zawsze
sprawia Ci przyjemność? Pamiętasz swoją pierwszą napisaną historię?
Sprawiało, dopóki nie trafiłam w liceum na polonistkę, z
którą ciężko mi było znaleźć wspólną nić porozumienia. Już w pierwszej klasie
dała mi jasno do zrozumienia, że będę miała kłopot by zdać z jej przedmiotu do
następnej klasy. Destruktywna krytyka, podcinanie skrzydeł, używanie oceny jako
kary, a nie wskazówki. Jakimś cudem dobrnęłam do matury, która na szczęście
była tajna i sprawdzana przez inną nauczycielkę. Wypracowanie oceniono na piątkę.
Niestety, brak wiary we własne możliwości pisarskie pozostał. Dopiero na
studiach, gdy prowadziłam pamiętnik, na nowo odnalazłam więź i przyjemność z
pisania.
Jak oceniasz nasz
rynek wydawniczy? Patrząc na Twój przykład można sądzić, że trudno jest w
Polsce wydać książkę.
Myślę, że bardzo dużo zależy od szczęścia, od tego do kogo
trafi twoja propozycja wydawnicza, co jest aktualnie na topie, jakich książek
szukają wydawcy, jakie mają plany. Po udanym debiucie „Laristy” liczyłam na bezproblemowe
wydanie kolejnych powieści. Niestety, wydawcy książek z gatunku young–adult i
fantasy nastawiają się głównie na zagraniczne tytuły. Rynek wydawniczy jest
trudny dla autora. Wielu wydawców nie ma w zwyczaju odpowiadać na maile z
przesłaną propozycją, niektórzy odpowiadają metodą kopiuj–wklej w stylu
„dziękujemy, ale mamy wypełniony plan wydawniczy na najbliższe dwa lata”, inni
proponują złodziejsko–diabelskie umowy z przeniesieniem praw majątkowych, a
jeszcze inni sugerują wydanie książki za pieniądze autora. Mam jednak cichą
nadzieję, że są jeszcze Wydawnictwa, które chętnie publikują polskich autorów,
odpowiadają na maile i traktują autorów na zasadach partnerskich.
Co czytasz w wolnej
chwili? Masz jakąś ulubioną książkę lub książki, do których możesz wracać nieskończoną
ilość razy?
Czytam wszystko – zależy co wpadnie mi w ręce w bibliotece.
Książek raczej nie kupuję, mam bowiem tendencje do ich porzucania. Bardzo
często zdarzało mi się, że po przeczytaniu trzydziestu pierwszych stron
promowanej „super, mega, musisz przeczytać, wciąga jak czarna dziura” powieści,
odstawiałam ją na półkę. Uważam, że jest zbyt dużo książek, by męczyć się z tą,
która nas nie interesuje. Moje ulubione książki się zmieniają, kilka lat temu
pochłaniałam wszystko z literatury romansu historycznego autorki Mary Balogh, później
zaczytywałam się w historiach Jany Frey. Nie wracam do książek, nie czytam tych
samych fragmentów po kilka razy, tylko zabieram się za kolejne.
Często dokonujesz
poprawek zanim postawisz ostatnią kropkę na swojej powieści i stwierdzisz, że
to już koniec? Masz myśli, że jednak mogłaś coś dopisać lub zmienić?
Dopisać – raczej nie. Zmienić – zawsze. Ile razy bym nie
czytała tekstu, zawsze znajdzie się coś, co można poprawić i przeredagować. Tak
można w nieskończoność, lecz w końcu trzeba powiedzieć sobie stop i puścić
książkę w świat.
Na Twojej stronie
internetowej można wyczytać, że niedługo czeka nas premiera kolejnej powieści
pod tytułem „Luonto". Możesz zdradzić jakieś szczegóły? Kiedy można się
jej spodziewać i czym tym razem nas zaskoczysz?
„Luonto”
jest już skończone i wysłane. Pozostaje tylko czekać na zainteresowanego
Wydawcę. Koncepcja książki może wydawać się z początku prosta – młoda,
zbuntowana dziewczyna trafia na skrzydłach orła do osady (Luonto), w której
żyją Homanile (ludzie, którzy pod wpływem silnych bodźców zamieniają się w
zwierzęta.) Chloris, główna bohaterka, poznaje ich świat, który bazuje na
koncepcji życia w zgodzie z Matką Naturą – bez prądu, telekomunikacji,
infrastruktury. Początkowo jest oporna na teorie Homanili o zbliżającym się
końcu Świata zaplanowanym przez Matkę Naturę. Jednak im dłużej przebywa w Luonto i z Homanilami (a
szczególnie z jednym o imieniu Gratus), tym jej postrzeganie zagłady Ziemi
ulega zmianie. Sama bohaterka też się zmienia. I wtedy następuje zwrot akcji, który
wywraca wszystko do góry nogami. Fabuła się komplikuje. Okazuje się, że nic nie
jest takim, jakie się wydaje. Nie wiadomo co jest prawdą, a co fikcją.
W takim razie trzymam kciuki za znalezienie Wydawcy i z niecierpliwością czekam na premierę "Luonto" :) Dziękuję za wywiad.
Zachęcam wszystkich do zapoznania się z powieścią "Pryncypium", którą można za darmo pobrać w formie e-booka ze strony autorki: MELISSA DARWOOD
Bardzo ciekawy wywiad. E-book już pobrałam, tylko nie mam go obecnie na czym przeczytać. Ale jak tylko będzie okazja, to na pewno nadrobię :)
OdpowiedzUsuńSuper wywiad! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ^^
Wywiad bardzo interesujący, ciekawe pytania zadawałaś. Chętnie przeczytam książę w wolnym czasie.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką fantastyki, mimo to ''Larista'' szalenie mi się podobała. Jest świetna! Teraz mam w planach przeczytać "Pryncypium".
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Gratuluję!
Jestem na Ciebie zła, bo wcale nie miałam ochotę na czytanie Laristy, a po Twoim wywiadzie zamówiłam własny egzemplarz ;d Świetny wywiad, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńNie znam jej twórczości, ale po tym wywiadzie mam zamiar poznać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jest coś gorszego od nauczyciela, który podcina skrzydła. Nie znam twórczości autorki, ale nadrobię. Gratuluję wywiadu!
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad, miło się go czytało :) Gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńJa cały czas poszukuję Laristy, bo jestem ogromnie jej ciekawa :) Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuń