Komórki się pani pomyliły - Jacek Galiński [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]


PREMIERA: 30 października 2019
cykl: Zofia Wilkońska (tom 2)
wydawnictwo: W.A.B.

„Życie jest jak głupi sen. Męczy koszmarnie, ale przynajmniej się kiedyś kończy. Zazwyczaj zanim zrozumiemy, o co w nim chodzi.”

Moja dzisiejsza recenzja skierowana jest raczej do miłośników czarnego humoru. Mam nadzieję, że lubicie tak jak ja, od czasu do czasu oderwać się od typowych kryminałów i przeczytać ich lżejszy odpowiednik. Jeśli tak rzeczywiście jest, to dziś zaproponuję wam książkę, na którą czekałam odkąd dowiedziałam się, że autor jest w trakcie jej pisania. Chodzi tutaj o Jacka Galiśnkiego, który na rynku wydawniczym idzie jak burza. Biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że pół roku temu debiutował na rynku wydawniczym swoją pierwszą powieścią „Kółko się pani urwało”, a już za kilka dni wydaje kontynuację przygód Zofii Wilkońskiej pt. „Komórki się pani pomyliły” to idzie mu to całkiem sprawnie. I już na wstępie mogę was zapewnić, że drugi tom jest jeszcze lepszy, co jak wiemy nie zawsze się zdarza.

Niestety, Zofii Wilkońskiej nie jest pisany spokój. Nie może się dodzwonić do własnego syna, postanawia zatem go odwiedzić. Na miejscu znajduje – jakżeby inaczej – trupa. Syna jednak jak nie było, tak nie ma. Ale teraz Zofia już wie, miał co najmniej jeden martwy powód, by się ukrywać. Podczas prywatnego śledztwa, bo jak wiadomo, polska policja lubi mieć podanego mordercę na tacy, staruszka za bardzo zbliża się do przestępców i zostaje poddana pokusie nie do odparcia.
Podobno Zofia Wilkońska jest w szczytowej formie i ja to potwierdzam. Cały czas się zastanawiałam jak ona to robi, że ją niby boli, a nie boli i ma więcej wrażeń w ciągu doby niż przeciętny Kowalski. I do tego wigoru, co nie miara (czego jej zazdroszczę, szczególnie teraz, gdy jestem mamą ekstremalnego trzylatka!). Główną bohaterkę można wielbić, albo nienawidzić, z czym się zgodzi chyba każdy, kto przeczytał choćby tom pierwszy. Dla czytelnika jest zaradną, odjazdową babcią, która ma cięty język i nie da sobie w kasze dmuchać, a nawet poradzi sobie z prawdziwymi zbirami. Jednak dla tych, którzy muszą ją spotkać (oby tylko w fikcyjnym świecie!) to chodzący upierdliwy koszmar. Jednego jej odmówić nie można – bez niej byłoby nudno. Zofia Wilkońska to po prostu powiew świeżości w literaturze kryminalnej, a może nawet nowa era, którą trudno będzie prześcignąć. To jak ona potrafi się mistrzowsko wplątać w największe intrygi miasta i jak z nich z przytupem wychodzi to po prostu majstersztyk! Chapeau bas! Tym razem nie tylko trafiła na trupa i zgubiła syna, który zaintrygował ją pewną wiadomością, to jeszcze weszła w sam środek podejrzanych i z pewnością nielegalnych interesów. A jakby tego było mało idealnie wpasowała się w nowe otoczenie. Fabuła od początku nabiera tempa i nie wieje nudą, a im dalej tym tylko lepiej.


„Tramwaj dawał o wiele więcej ruchu. Drepcze się w nim w te i we w tę dla utrzymania równowagi. To wstać, to usiąść, to kogoś przepuścić. Przez całą podróż zażywa się tyle ruchu co na zajęciach z tańca towarzyskiego w klubie seniora. Kroczek w prawo, kroczek w lewo… Dlatego miasto tak promuje komunikację publiczną. Dla zdrowia.”


„Komórki się pani pomyliły” to powieść, która niewątpliwie udała się Jackowi Galińskiemu. To komedia kryminalna, która bawi do łez, mało tego zabawa jest tutaj tak dobra i ekstremalna jak w amerykańskim kinie sensacyjnym i to z udziałem irytującej i jakże wigorowej starszej pani, która lepiej zna się na tropieniu morderców niż policja. Duża dawka humoru, trafnych metafor, dużo akcji, zero nudy, barwne postacie oraz co ważne, jeden trup i nielegalne interesy. Jeśli czytaliście pierwszy tom, to bądźcie pewni, że tutaj znajdziecie jeszcze więcej powodów do śmiechu i podwójną dawkę akcji, a zakończenie was zszokuje. Bo czego jak czego, ale takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam. Jeśli Zofia Wilkońska z każdym tomem nabiera rozpędu, to ja już drżę z ekscytacji na samą myślę o trzecim tomie. I tutaj mam gorącą prośbę do autora, niech nadal wydaje książki równie szybko jak Zofia pakuje się w kłopoty i będzie cudownie. Podsumowując: lekka, przyjemna i zabawka książka, wprost idealna na jesienne wieczory! Dla mnie bomba!


„Przemija wszystko. Wszystkie przedmioty i zdarzenia. Ważne jest to, co po nich zostaje, a zostaje po nich to, co jest w nas. W naszych umysłach, pamięci, wspomnieniach. Jeżeli to zniknie, jeżeli się o tym zapomni, to koniec. Tego już naprawdę nie ma. A kiedy wszystko zniknie, co pozostanie? Człowiek będzie pusty. Jak dzban. Niepotrzebne próchno.”

Komentarze

  1. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie czytałam komedii kryminalnej. Jest to dla mnie, zupełnie nieznany gatunek. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Kojarzę te książki: migają mi to na blogach, to na Instagramie, jednak nie czytałam jeszcze pierwszej części. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę od pierwszej części, kusi mnie ta seria ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio skończyłąm czytać;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeżeli zostawisz po sobie jakiś ślad :-) Daje to wiele radości, gdy po przeczytaniu książki i wstawieniu swojej opinii na jej temat ujrzę pod nią jakiś komentarz :-)

Popularne posty