Książka do... napisania - moje wypociny
Dzisiaj przychodzę do Was z postem, który powinien na blogu pojawić się dawno temu, a piszę go w przerwach między jednym, a drugim przebudzeniem mojego synka. Czasu mało a i baterii w laptopie niewiele więcej.
„Książka do... napisania” trafiła w moje ręce już jakiś czas temu. Zaprezentowałam ją również na blogu (TUTAJ) i mam nadzieję, że potrafiłam kogoś do niej zachęcić. Zobowiązałam się też do jej zapełnienia. Miało to nastąpić już jakiś czas temu, jednak ze względu na sytuację, z którą obecnie się zmagam, trwało to trochę dłużej niż powinno. W moim egzemplarzu jak na razie znajduje się kilka wierszy, początek opowiadania i moje matczyne zapiski wzbogacone zdjęciami. Pomysłów na opowiadania mam mnóstwo i z pewnością kiedyś zostaną one przelane na papier tej książki. Zapełnianie stron to niezła frajda i ma się świadomość, że tworzy się coś na dłużej i w każdej chwili można do tych zapisków wrócić. Można też poczuć się jak prawdziwy pisarz. Nikt, ani nic na nie ogranicza. W książce może znaleźć się dosłownie wszystko co tylko chcemy, a po zapełnieniu wystarczy tylko odłożyć ją na honorowym miejscu na naszej półce i już mamy swoją własną, autorską książkę, a jak już wspomniałam w poprzednim poście, w twardej oprawie prezentuje się ona wyśmienicie. Ja już wiem, że na tym jednym egzemplarzu z pewnością się nie skończy.
Poniżej kilka zdjęć prezentujących moją pracę:
Za książkę dziękuję:
W sumie dobrze, że coś takiego zapisałaś. To niewątpliwie zbiór wspomnień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com?
Słyszałam o tej "książce" :) Ja z pewnością wykorzystałabym ją na zapis wspomnień, może cytatów i jakiś luźnych notatek - coś fajnego :)
OdpowiedzUsuń